Już po :)
Nareszcie się doczekałam. W czwartek 9.08 Pojechałam do szpitala z bólami, mimo że były regularne to nie było jeszcze to. Od tamtej pory nie spałam. Miałam bóle całe dnie i noce. W sobotę od 2 w nocy zaczeły się już bardziej intensywne lecz nieregularne skurcze. O 3 zbadała mnie ginekolog której nie nawidzę, powiedziała że nic się nie dzieje, rozwarcie na opuszek i mam się położyć do łóżka. Popłakałam się bo naprawdę już z bólu nie umiałam wytrzymać i 2 razy wymiotowałam, ale po 5 minutach jak inny lekarz dowiedział się że mam bóle to przyleciał, zbadał, zrobił USG i kazał zabrać mnie na porodówkę.
Od 3:40 byłam już na porodówce, położna bardzo mnie wspierała i prawie cały czas przy mnie była. O 6:00 przyjechała moja Mama, była mi bardzo potrzebna.
Szyjkę już miałam gotową do porodu w piątek, wystarczyło tylko rozwarcie i odejście wód, ale niestety to nie chciało nastąpić. Skurcze zaczeły być coraz rzadziej, więc podłączyli mi oksy. Skurcze bardzo się nasiliły ale ja byłam bez sił, 3 noce nie spałam więc miałam prawo być zmęczona. Skurcze były tak mocne że nie potrafiłam podczas nich odpowiednio oddychać, tylko krzyczałam :( Przy 8 cm położna próbowała mi przebić wody ale nie umiała Aż 2 położne próbowały i wkońcu się udało :) Następnie zaczeły się już skurcze parte, po 4 parciach i jednym małym nacięciu Mania pojawiła się na świecie. Godzina 16:42 ( 12-13 godzin porodu !). Od razu położyli mi ją na brzuchu i poczułam ulgę :) Później jedno parcie i urodziłam łożysko w całości.
Poprosiłam żeby ją odrazu zważyli( 3060g i 56 cm ) i w między czasie byłam zszywana co długo nie trwało bo na szczęście nie było zabardzo czego.
Na sali poporodowej mała przyssała się do cyca :)
Po 3 dniach wypuścili nas do domu. Jest bardzo grzeczna, w ogóle nie płacze i przespała w nocy aż 5 i pół godziny ! gdybym ja się nie obudziła to ona dalej by spała :)
Jestem bardzo szczęśliwa, w sobotę wybieram się na pierwszy spacer :)