Byłam dzisiaj u midwife/położnej. Miała to byc przedprzedostatnia wizyta i co się okazało... Że nie umówiłam się na kolejną :( A ja już sobie wszystko zaplanowałam :-P Ale nic straconego, połozna ma coś wykombinowac i zadzwonic do mnie jutro. Bo w sumie 9 stycznia miałam miec masaż wywołujący skurcze. Ale w zamian dostałam wskazówki co by było gdybym nagle zaczęła rodzic, na co się nie zanosi w najbliższych dniach. Nie jest to dla mnie nowością, bo juz jeden poród mam za sobą, ale w PL, więc wysłuchałam wszystkiego uważnie. Teraz pozostaje mi tylko spakowac tę nieszczęsną torbę do końca i czekac. Położna śmiała się ze mnie jak jej podawałam argumenty, czemu jeszcze nie jestem spakowana. A mianowicie powiedziałam jej, że czekam do stycznia, bo jak się spakuje wcześniej to Bobek się wcześniej urodzi, hi hi. A ona na to czy on mnie słucha, bo jej się wydaje, że ja mam niewielki wpływ na decyzję Małego kiedy będzie chciał wyjśc na ten świat :D Pewnie ma rację, więc chcąc niechcąc jutro dopakuję torbę do końca.
W sumie to nie wiem dlaczego, ale liczyłam że na tej wizycie dowiem się czegoś konkretnego. Jak bym nie wiedziała, że nie można niczego przewidziec :-P Pozostaje czekac na bóle porodowe, albo kolejną wizytę.
Ale bazgroły he he he