Absolutnie sie z tym zgadzam co napsialas Agra. Co wiecej, uwazam , ze dziecko powinno zaczynac nauke szkolna niezaleznie od wieku - wtedy, kiedy osiagnie gotowosc szkolną. Powinni decydowac o tym rodzice opierajac sie na opinii poradnii. Dla jednych dzieci to moze byc 5 lat, dla innych nawet i 8.
Dla nas to żadna rewolucja - mówią nauczycielki o planach minister edukacji na ekspresowe naprawienie podstawówek przed przyjęciem sześciolatków We wrześniu ok. 550 tys. pierwszoklasistów ma trafić do nowej, lepszej szkoły. Tak przynajmniej wynika z zapowiedzi minister edukacji Joanny Kluzik-Rostkowskiej. MEN w ekspresowym tempie wpisuje do oświatowego prawa zmiany, które mają poprawić warunki nauki dla połowy rocznika sześciolatków, którą obejmie obowiązek szkolny: >> W klasach I-III nie będzie dzwonków. Koniec z podziałem na 45-minutowe lekcje. >> Z podstawy programowej znikną zapisy, które określały, co uczeń powinien umieć po pierwszej klasie. Aż do trzeciej klasy każde dziecko ma uczyć się we własnym tempie. To nauczyciel zdecyduje, jak rozłożyć materiał. >> Każdy pierwszak dostanie darmowy, rządowy podręcznik. >> Klasy pierwsze będą liczyć maksymalnie 25 uczniów. >> Świetlice będą pomagały dzieciom w odrabianiu lekcji.
Do dziś nie wiadomo, jak rzeczywiście przygotowane są szkoły, warunki w nich to loteria. Są takie, które mają place zabaw, otworzyły dodatkowe świetlice, klasy wyposażyły w zabawki i dywaniki. Ale są też szkoły nieprzygotowane - klasy zbyt liczne, ławki ustawione w szereg, brakuje stołówek. Do tej pory nie było jednolitych standardów określających wymagania. Teraz minister edukacji wpisuje je do ustaw, rozporządzeń i zaleceń.
Czy to pomoże szkołom przygotować się na przyjęcie maluchów i uśmierzy obawy rodziców? Czy nauczyciele będą musieli dużo zmienić w metodach pracy, a szkoły udźwigną zmiany organizacyjnie? Zapytaliśmy nauczycielki szkół podstawowych z Warszawy.
Robimy to wszystko od dawna
Alfreda Rumińska, nauczycielka kl. I-III: - Od dawna nie mamy dzwonków i 45-minutowych lekcji. Kiedy widzę, że dzieciaki są zmęczone jakimś zadaniem, organizuję im zabawę albo przerwę. Mam za to na głowie biurokrację - muszę dokładnie opisać w dzienniku, ile godzin w tygodniu poświęciłam na konkretne zajęcia, np. pięć edukacji polonistycznej, cztery matematycznej.
A programy? Uważałam za potrzebne zapisy, które mówiły, co dziecko ma umieć po pierwszej klasie. Nie trzeba było się ich przecież trzymać kurczowo. Jeśli dziecko nie nauczyło się czegoś do końca roku, nikt nie robił z tego skandalu. Wiadomo było, że nadrobi to w drugiej klasie.
Jeden rządowy podręcznik za to brzmi absurdalnie. Jaką dobrą książkę da się przygotować w cztery miesiące? Nie zgadzam się ze stwierdzeniem, że dziś jestem niewolnikiem podręcznika. On w pewnym sensie porządkuje mi pracę. Dostaję od wydawców pomoce i materiały, ale sama wybieram te, które uważam za sensowne i przydatne. Dokładam dzieciom sporo autorskich rzeczy (np. gimnastykę mózgu). Tylko że ja mam 30 lat doświadczenia. Ale jak sobie z rządowym podręcznikiem bez ćwiczeń poradzi młody nauczyciel?
Przeżyłam tylu ministrów edukacji i tyle reform, że nauczyłam się nie panikować. Robię tak, żeby dzieci odnosiły korzyść.
Dostaję dzieci, które potrafią się tylko bawić
Izabela Roguska, nauczycielka kl. IV-VI: - Ministerstwo Edukacji budzi się w ostatniej chwili i składa szereg obietnic, które mają uspokoić rodziców. Część jest niepotrzebnych, część zadziwia. Nie będzie dzwonków? OK, tylko że maluchy już dziś nie siedzą 45 minut w ławce! Który sześciolatek dałby radę? Nauczyciel widzi, kiedy są zmęczone, i zarządza np. zajęcia ruchowe. To żadne odkrycie.
Ma nie być wymagań po pierwszej klasie. Rozumiem zamysł, ale wiem, co się dzieje w IV klasie. Dostaję dzieciaki, które są przyzwyczajone do zabawy. Nie potrafią się uczyć. Nie znają ocen (tych klasycznych, zapisanych liczbami). Stopnie to dla nich ogromny stres. Mamy odchodzić od przekazywania dzieciom wiedzy encyklopedycznej, ale one nadal nie są uczone rozwiązywania problemów, więc jest, jak było. I jeszcze jeden podręcznik, przygotowany w cztery miesiące. Pracuję 18 lat i nie wiedziałam dobrej książki napisanej w takim tempie.
Mamy mieć maksymalnie 25-osobowe klasy. Świetnie, tylko do tej pory w Warszawie był zapis, by nie schodzić poniżej tej liczby. Klasy łączono, nauczycieli zwalniano, zamykano szkoły. Nie bardzo wierzę, że to się szybko da odwrócić.
Mam wrażenie, że od lat kolejni ministrowie majstrują w szkołach, nie zadając sobie trudu, by znaleźć odpowiedź na pytanie, co jest im tak naprawdę potrzebne. W efekcie wszystko robi się na szybko i po łebkach.
Komentarze
Wyświetlono: 1 - 10 z 12.
To super... my idziemy 27.03 na dni otwarte do naszej rejonowej szkoly. Juz wiem, ze to tej, ktora ma kl. 1 na zmiany synek nie pojdzie pomimo dobrego dojazu ( 10 min do szko). Najwyzej bedziemy jezdzic z przesiadką. Jak to zalatwimy logistycznie pracujac, nie mam pojecia.
Agra.. moze moglabys nam dać jakieś wskażówki na co szczegolnie zwrócić uwagę przy tak małych dzieciach, ktore MUSZA isc do szkoly zamiast spedzić ten rok w zerówce?
A wiesz, ze trafiłas z tą uwagą ...
Jestem własnie nauczycielem i spytaj mojego męza jak wyglada nasz dzien, kiedy pracuję... i jakie nauczyciele mają obowązki zawodowe.
Naprawdę uważasz, ze np na lekcji języka obcego wystarczy tablica i kreda?
Co do metod stosowanych na leckji religii u Twojego dziecko to zgadzam się w 100% i powaznie się zastanawiam czy nasz syn powinien w ogole na religię chodzić.
Agra... nie ma sprawy
Agra - dziękuję za tak dokładne wyjasnienia. Ciekawa jestem ilu moich uczniów z ADHD tak naprawdę cierpiało na ADHD a nie na ZA.
Rita, nie moglaś... ale nie mogę się z Tobą zgodzić, ponieważ w przyszłości nie będzie w stanie dorównać na rynku pracy swoim kolegom z zachodu. Wyobrazasz sobie za 10 lat kogoś , kto nie zna się na technlogii w jakimkolwiek zawodzie? A mojego ucznia na egzaminie, kiedy po raz pierwszy odtworzą mu nagranie z plyty w wykonaniu native speakera z Australii?
To chyba sie nie do konca zrozumialysmy po prostu, Masz naprawde duzo racji, Dzieci sa malo kreatywne.. a raczej ich kreatywnosc dosc czesto jest zabijana. Sama jednak wiesz, ze uogolnienia bardzo bolą, a warunki pracy w szkołach gdzie brakuje pieniędzy nawet na kredę czy środki czystości.
Nie wzięłaś tez pod uwagę bezpieczeństwa najmlodszych uczniów i tego, jak dlugo dziecko bedzie zmuszone do przebywania w szkole. Napisalam sporo na ten temat w tym pytaniu
http://40tygodni.pl/6-Latki-w-szkole-Wasze-opinie,114617,2,0
Dzieci są rożne - nie dziwię się, że niektorzy rodzice boją się o nie. Moj synek jest akurat otwarty i chętnie spędza czas nawet ze starszymi dziećmi. Znam jednak sporo naprawdę nie gotowych az do takiej samodzielnosci.
Rita, dziekuję,ze tak dokładnie opisałaś szkołe swojego dziecka. Będę wiedziała na co zwrócić uwagę, kiedy będziemy szli na dni otwarte.
Mam tylko jedną prosbę - powiedz szczerze na ilu przypadkach ( szkół,swietlic) opierasz swoje zdanie?
W szkole do której mamy 10 minut drogi autobusem ( to nie nasz rejon) sytucja wyglada tak, jak opisalam.
Druga szkola ( nasz rejon) - kameralna ( raptem 7 klas) , ale dojazd koszmarny ( albo przez pola polną drogą w okresie jesienno-zimowym w ciemności, albo dwoma autobusami, ktore bynajmniej nie są skorelowane ze sobą)
Każda inna szkoła - dojazd z przesiadką, a autobus w godzinach szczytowych co 30 min, poza szczytem co 60.