Odkąd zaczął się trzeci trymestr ciąży bardzo często płaczę i popadam w skrajne emocje. Często jestem sama w domu, bo mąż dużo pracuje i nie mogę sobie miejsca znaleźć. A teraz w ciąży jestem w takim nastroju, że chciałabym, żeby on tylko mną się zajmował i niczym więcej - ale wiem, że to niemożliwe... Jak jestem strasznie smutna, to dzidziuś wtedy bardzo mnie kopie, jakby chciał dać znak, że nie jestem sama, tylko z nim. No właśnie i tego też się bardzo obawiam, jak ja sobie poradzę z opieką, dochodzeniem do siebie po porodzie, z powrotem do normalnej figury. Zawsze byłam bardzo zwinna i szczupła, dlatego bardzo martwi mnie moja słoniowatość. Mam wyrzuty sumienia, żę przez te moje nastroje dzidziusiowi też jest smutno i że on wyczuwa, że to przez niego. Czasem czuję też euforię i ogromną radość, ale chyba te chwile smutku, żalu i płaczu są częstsze. A drugi trymestr była taki świetny... Czułam się psychicznie i fizycznie niż przed ciążą. Już pół roku siedzę na zwolnieniu lekarskim i czuję, że dziczeję z dala od ludzi i mam dość dbania o dom i ciągłego gotowania, czytania i oglądania. Ale przelałam swoje żale... żeby to choć trochę pomogło. A jak u was z nastrojem? Też obserwujecie taki dołek w trzecim trymestrze?
Komentarze
Wyświetlono: 1 - 6 z 6.
Hej
ja jestem w 6 tym miesiącu ciąży i też tak mam,siedzę sama z brzuszkiem i jak nie euforia to łzy...sama sobie wymyslam problemy najczęściej.Dziś np mam biegunkę...teraz już sie uspokoiło trochę a ja juz sobie dopowiadam co to może byc...a przecież to może być przez stres własnie więc same powinnysmy znaleźć odpowiedź na nasze frustracje...
oj ciężarówki to mają wesoło:)
Widze, ze nie jestem sama-cale szczescie! Moj maz ma prace wyjazdowa. Jak na ironie losu przez 6 miesiecy jezdzil tyle co kot naplakal a teraz jakby sie nagle szefowi przypomnialo ze trzeba nadrobic wszystko i nie ma tygodnia zeby gdzies nie wyjechal...No i nie ma go potem 2-3 dni, a jak wraca to jest zawsze tyle zaleglych spraw do zalatwienia...Wkurza mnie to zwlaszcza, ze zostalo mi do konca 1,5 miesiaca, a my oprocz wozka i doslownie 2 smoczkow i 2 butelek i 1 spioszka nie mamy nic dla malego, bo nie ma kiedy wybrac sie na zakupy. I jeszcze mi wmawia ze jest czas. Jeszcze wyprowadzilsimy sie pod Poznan, skad mam utrudnione dojazdy do centrum i teraz z brzuszkiem zanim sie wybiore, zanim dojde na przystanek, zanim dojade do tego centrum to mija 1 godzina w 1 strone!!!!Jak juz dotre do jakiegos sklepu to jestem tak wykonczona ze najchetniej bym wracala do domu. Dlatego tez takie wyjazdy sa dl amnie rzadkoscia. Samochod 2 mielismy kupic, ale wiadomo-nie ma czasu na to, a wiadomo zeby kupic cos nie drogo i w dobrym stanie to trzeba teraz porzadnie poszukac. Na szkole rodzenia chcodzimy-wlasciwie chodze, bo na 4 spotkania maz nie byl a 2-z powodu wyjazdow i juz mi oswiadczyl ze na kolejnym tez nie bedzie...Tak mi glupio jak przychodze tam sama-wszystkie kobitki z mezami, a ja alone. Wszyscy mezowie chca rodzic ze swoimi zonami, a moj...no niby tez chce, ale jak akurat byly zajecia z porodu to on nie przyszedl bo mial pilny wyjazd i co mnie wkurzylo na maxa-nawet za bardzo nie dopytywal o te zajecia. Mam ochote mu powiedziec zeby sie wypchal i ze sama chce rodzic bez niego-ale boje sie troche byc sama tyle godzin w szpitalu. Jednak jakby co to sama sobie nie wstane po szklanke wody czy cos. Wkurza mnie to wszystko masakrycznie! Do tego jak pomysle o samym porodzie, o tym bolu, leku, o tym co bedzie po porodzie, jak sobie poradze to siedze i rycze jak bobr. To mnie przerasta i mam odczucie ze swiadomie wpakowalam sie w cos o czym kompletnie nie mam pojecia i do czego sie nie nadaje.