Prawda? Kto by pomyślał, że rok temu nie miała nawet dwóch centymetrów.
Pamiętam to jak dziś. Wizyta umówiona na godzinę 16:00, czekaliśmy z wielkimi nerwami i mocno bijącym serduchem, bo miała ona zadecydować o różnych zmianach (bądź też nie) w naszym życiu. 8 dni wcześniej zrobiłam test ciążowy, który pokazał dwie kreseczki.
Jednak stwierdziłam, że testom nie wierzę. Mojej koleżance kiedyś wyszedł negatywny, a później lekarz potwierdził ciążę, więc skąd pewność, czy u mnie nie będzie odwrotnie? Chociaż te objawy... Okres spóźniony o około miesiąc, wstręt do ukochanej kawy, gorzki smak w ustach po każdym papierosie, bolące piersi...
Nadeszła godzina 16:00, lekarz wyszedł z gabinetu, przywitał nas i zaprosił do siebie. Najpierw tzw. "chwila dla biurokracji", czyli wypełnianie karty pacjenta. Chwilę później dialog właściwy. Pozwolę sobie przytoczyć (choć wiadomo - nie słowo w słowo):
Lekarz: Z czym Pani do mnie przychodzi?
Ja: Podejrzewam, że mogę być w ciąży.
Lekarz: Test Pani robiła?
Ja: Tak.
Lekarz: I jaki wynik?
Ja: Pozytywny.
Lekarz: No to nie podejrzewa Pani, tylko jest w ciąży. Kiedy była ostatnia miesiączka?
Ja: 15 grudnia 2012 r.
Szybciutko obliczył, który to może być tydzień i wyszedł 8t5d. Jeszcze chwilę poświęcił na rozmowę o cytologii.
Lekarz: Zbadam Panią, a potem zobaczymy nowe życie.
Te zdanie wymówił tuż przed badaniem cytologicznym. Zapadło mi ono głęboko w pamięć, gdyż chwilę później zdarzyło się coś, co sprawiło, iż nic już nie było jak kiedyś.
Zaprosił J. do fotela, gdzie siedziałam i powiedział by patrzył na duży monitor. Zobaczyliśmy malutką kropeczkę. Miała wtedy 18,80 mm. Po chwili usłyszeliśmy "tudum-tudum-tudum".
Lekarz: Czy wiedzą Państwo co to jest?
Ja (bez chwili zastanowienia): Serduszko...
Mój J. już miał przeszklone oczy ze wzruszenia. A ja... ja nie wiedziałam co powiedzieć. Chyba się uśmiechałam, nie pamiętam.
USG potwierdziło 8t3d. Termin wg. OM: 22.09.13 r.
Wyszliśmy z gabinetu dzierżąc dumnie zdjęcie naszej fasolki w ręce. Nie wiedzieliśmy co dalej, wiedzieliśmy tylko jedno - przed nami bardzo ważna rola w życiu. Będziemy rodzicami.
Pierwsze zdjęcie Kruszynki:
A tak o to wygląda fasolka rok później:
Trochę wyrosła. :D
Nasza Mała Wielka Walentynka. :)
Komentarze
Wyświetlono: 1 - 8 z 8.
Fajnie napisane, wzruszyłam się :)
Piękny prezent walentynkowy mieliście
Dlatego też Walentynki mają dla nas od zeszłego roku szczególny wymiar. :) Dziękuję. :)
Cudowny prezent na walentynki:))
W Walentynki potwierdzilismy ciaze, a urodzilam... w swoje 22-gie urodziny. :D To był dopiero zwariowany rok. ;)
Najpiękniejszy na świecie. :)
Ale masz fajne daty he ;)