Byłam dziś na IP. Od wczoraj miałam skurcze. Dziś od 3:30 miałam regularne co 8,7 min, po około 30-40 sekund. Zadzwoniłam o 6:00 do połoznej,która stwierdziła, że rozsądnym będzie przyjechać - mam jakieś 90 km do szpitala, w którym chciałam rodzić. Na IP byłam w sumie koło 3 godz. Na KTG miałam na początku skurcze nieregularne, potem 3 co 5 min. Rozwarcie mam na 1 cm, szyjka skrócona do 1 cm. 2x miałam USG i 2x badanie ginekolog. Lekarz stwierdził, że nawet dzisiaj mogę urodzić. Nie przyjęli mnie do szpitala, a moja położna - która miała skasować za poród 500 zł - powiedziała mi przez tel. (nawet do mnie nie zeszła), że jak mnie przyjmą i pojadę na porodówkę, to mam udawać, że jej nie znam. Powiem Wam, że zawiodłam się strasznie, Najpierw na spotkaniu 2 tyg temu położna mówiła, że pozna nawet po głosie, czy akcja porodowa się rozpoczęła, a teraz mówi, że mam przyjechac, po czym ma mnie w przysłowiowej pompie. Siedzę teraz w domu, skurcze nadal są, nieregularne i czekam. Musiałam się wyżalić