Heeej! :* :)
Mój synek śpi na tarasie, obiadek wstawiony, mieszkanko ogarnięte więc moze uda mi się cokolwiek Wam napisać :).
Zacznę od weekendu i szpitala - tak w skrócie..
Znowu mam pecha do lekarzy :/ na prawde cisną mi się na usta najgorsze słowa świata.. ale po kolei..
jak wiecie w środę była u mnie super extra położna i min. stwierdziła, ze możliwe iż Alex ma jeszcze wysoki poziom żółtaczki (a ma juz ponad 3 tyg wiec juz powinna mu zejść w 100%) - miał jedynie delikatnie żółte białka, w szpitalu mi mówili, ze takie mogą być nawet ponad miesiąc i nic to nie oznacza skoro na skórze nie bedzie śladu.. no a nie było) - i kazała wybrać się do naszej przychodni do pediatry żeby ona to obejrzała i ew. cos przepisała, no ok jako niedoświadczona mama wybrałam się z małym w czwartek żeby sprawdzić czy wszystko ok :> wizyty u pani S. nie chce mi się komentować - generalnie popier*** głupot, jak mam podawać vit k i d i jak karmić, małego oglądała może 3min, że generalnie wszystko ok, ale położna w karcie zaznaczyła, ze ma jeszcze zółtaczke wiec ona przepisze nam recepte - czopki i wszystko po 2 dniach zniknie, no ok.. kupiliśmy lek nazywa się LUMINALUM ( )..
Zapomniałam pierdoła dać mu na noc w czwartek wiec podaliśmy mu w piątek.. i zaczął sie HORROR.. cała noc nieprzespana.. mały nie płakał a wrzeszczał.. robił sie od tego płaczu fioletowo-bordowy, niczym go uspokoić nie mogłam.. zasypiał wycieńczony u mnie na rękach.. wiec spałam na siedząco i budził z płaczem, mierzyliśmy temeprature itp.. no niby wszystko ok.. i rano to samo :/ wiec juz nie wiedząc co robic (wiem, głupia jestem, ze dopiero w tym momencie!) wyciągnęłam ulotkę od tego leku i zaczęłam czytać + wpisałam w net nazwe.. i włosy mi stanęły dęba lek generalnie uspakajający, mega silny.. podaje sie go nawet na padaczke!!! na ulotce 0 informacji, ze mógłby być pomocny w leczeniu żołtaczki ;/ i w ogole nie było napisane, ze można podawać noworodkom :/ dopiero coś w necie wyczytałam, ze rzeczywiście niektórzy lekarze przepisuja na zołtaczke bo pomaga zbić poziom bilirubiny - ale wiele osób negatywnie go ocenia i wogole dziwi sie, ze jest on przepisywany małym dzieciom.. :( i ma meeeega dużo skutków ubocznych.. w większości działa uspakajająco (niektóre dzieci śpią po 12h po nim - i podają dlatego w niektórych szpitalach maluchom, które są naświetlane, żeby spokojniej leżały) ale na niektóre działa mega pobudzająco.. dzieci mają stany lękowe, koszmary, zaburzenia emocjonalne i wiele innych aż nie chce mi sie wymieniać..
Po tym wpadłam w mega panike :(((( i Arek zadzwonił do szpitala w którym rodziłam (60km) i opowiedział co sie dzieje i czy mozemy pojechać - tak przyjmą nas bo skoro rodziłam u nich to mam miesiac na pomoc z ich strony (szpital nowy i nie ma w ogole przychodni wiec nie mozna u nich zapisać malucha i jeździc - a szkoda :( ).
W szpitalu podali małemu glukoze, pediatra go obejrzała - powiedziała ze nic mu nie jest, mam go karmic i przepajać mozliwie jak najczęściej zeby sie ten lek wypłuykał i max 24h bedzie sie utrzymywał w organiźmie (wiec zaraz zejdzie) i juz nie powinno byc problemu.. jeżeli jeszcze cos sie bedzie działo-mam dzwonić. Oczywiście zbadały poziom bilirubiny, okazało sie ze jest ZEROWY!!!! i pediatra i pielegniarki w szoku, ze mały dostał tak silny lek.. bez żadnych badań zeby ew. potwierdzić chociażby tą zołtaczke :/ tylko nie wiem zapobiegawczo to przepisała pizda jedna? nie rozumiem.. ..mogła kazać jechać do szpitala na badanie krwi i moczu.. albo nie wiem glukoza kazać wypłukiwać zołtaczke a nie przepisywać lek, tak silny mający tyle skutków ubocznch (chcecie poczytajcie w necie...) - lek z kategorii psychotropów!
I tak jak mówiłam.. strachu było wiecej.. i skończyło sie wszystko dobrze.. ale nerwów ile zjadłam i napłakałam sie razem z małym.. cała noc w 3 go uspokajaliśmy (oczywiście 1 wersja była:kolka albo Milenka coś zjadła, dlatego mały płacze...).
Mój Arek chciał tej lekarce jechać zęby wybić.. mieszka 5 domów dalej!!! ale niestety wiecie jak to jest.. mała miejscowość.. wszyscy sie znają, poza tym moja siostra chodzi do niej z synkiem i moja mama czasami też np. po recepte na lek na nadciśnienie.. wiec musimy siedzieć cicho.. ale na pewno więcej do niej nie pójdziemy.. aż strach, ze tak niekompetentni ludzie pracuja i "dbają" o nasze zdrowie!!!
Tyle z mojego weekendu.. pomijając fakt, ze w sb nasi przyjaciele mieli ś;lub i wesele i skoro na wesele na razie iść nie mogliśmy, obiecaliśmy, ze pojawimy się na ślubie i to z małym.. bo byla cała paczka naszych znajomych i wszyscy chcieli Alexa zobaczyć.. no ale to taki wątek poboczny.. od listopada biorę małego do mojego ubezp. i bedziemy na wszelkie wizyty jeździć 60km do Warszawy.. trudno!