Najbardziej aktywne
Komentarze
Wyświetlono: 211 - 220 z 480.
Co do endometriozy to nie mam pojęcia...mam nadzieję,że to nic groźnego. A jeśli chodzi L4 to lekarze dają raczej bez problemu - jeszcze się nie spotkałam z takim który by swierdził,że musisz pracować.
Ja L4 mam już od 8 tc. A tak naprawdę nie zdążyłam po wychowawczym wrócić do pracy ;)
A ja spotkałam sie z takim lekarzem na NFZ. Ba, zwolnienia nie chciał wystawić nawet lekarz na prywatnej wizycie, także zalezy na kogo suie trafi. Teraz pod koniec wizyty mój lekarz sam mnie pyta czy wystawić zwolnienie ;)
Ale myslę, że przy endometriozie powinien każdy lekarz wystawić.
To jest jakaś masakra...dzięki Bogu nie trafiłam jeszcze na takiego lekarza,ale moze po prostu miałam szczęście. Ale jak się słucha niektóre dziewczyny jak są traktowane przez lekarzy i to nie tylko w kwestii zwolnienia) to aż się włos na głowie jeży.
Ja zaczęłam chodzić do lekarza prywatnie,ale wiedziałam,że przyjmuje też na NFZ, Na drugiej wizycie zapytałam czy te wizyty się jakoś różnią,lekarz powiedział,że nie i zapytał czy ma mnie przepisać. Powiedziałam,że jasne. Odtąd chodzę na NFZ,wizyty są takie same jak prywatnie,na każdej robi mi USG i zwolnienie też dostaje bez mrugnięcia oka. Ale niestety nie wszyscy są tacy....przykre.
w poprzedniej ciąży jeździłam do poradni diabetologicznej do Poznania,tam też były gabinety lekarskie. Przyszła kiedyś dziewczyna w zaawansowanej ciąży,przerażona bo od kilku dni miała biegunki i tego dnia pojawiła się też krew. Jej lekarz nie chciał jej przyjąć bo skończyły mu się wizyty na NFZ a na prywatną nie było jej stać. Co prawda myslę,że lepiej byłoby jej jechać do szpitala (bo i tak pewnie dostała skierowanie) ale nie zmienia to faktu że latała od lekarza do lekarza i prosiła,aby ktokolwiek ją przyjął.
Pozatym w pierwszej ciąży leżałam często w szpitalu gdzie ordynatorem chirurgii jest mój wujek. Kilka razy próbowałam nie przyznawać się,że jesteśmy rodziną ale niestety...dopuki się wujek na oddziale nie pojawił lerzałam i czekałam trzy dni aż ktoś się mną zainteresuje. W końcu do niego zadzwoniłam,przyszedł w sobote rano i nagle znalazł się radiolog i urolog (leżałam na nerki) a po południu byłam już w domu.
Tragedia jest z tą naszą służbą zdrowia :(
ja w poprzedniej ciąży chodziłam prywatnie do ordyntora ginekologii i położnictwa szpitala w którym rodziłam i na nic mi się to nie zdało. ogólnie należę do dość szczupłych osób a największym (w sensie porodu) moim problemem jest moja wąska miednica. Tuż przed porodem miałam ją mierzoną i nikt słowa nie powiedział.Gdy doszło do porodu (gdzie do 10 cm pięknie mi poszło) okazało się,ze dziecko się po prostu nie mieści. 1,5 godz walki w okropnych skurczach i skończyło się kleszczami. Ja leżałam pod kroplówkami i krwią prawie 8 godzin a Mały na neonatologii 2 tyg. Dzięki Bogu i ja i On wyszliśmy z tego cali. Chodzi mi o to,ze lekarz doskonale mnie znał,widział milion razy (przez całą ciążę przytyłam tylko 9 kg w samym brzuchu więc widział moje biodra) i nawet nie dał mi do zrozumienia że może być ciężko już nie mówiac o skierowaniu na cc. A położna,która mnie wcześniej badała dzień po porodzie przyszła i powiedziała: "tak myślałam,że nie dasz rady,ale nie chciałam Cię straszyć". Cudnie,nie?
Nie chciałam Cię straszyć,ale chodzi mi o to,że musisz sama o siebie zadbać. Zapytaj się na kolejnej wizycie czy nie powinnaś mieć cc przy tym schorzeniu...tak po prostu. Niech Ci wszystko wytłumaczy...masz przecież do tego prawo. Mi położna środowiskowa kilka razy mówiła,że jestem za wąska a mój mąż za duży (ma 195 cm i ok 120 kg...takie drobniutkie ;) ale ja wierzyłam tylko lekarzowi, Teraz chodzę do innego i na ostatniej wizycie powiedział,że będziemy mierzyć rozstaw miednicy i jak się uśmiechnęłam i mu powiedziałam,że za huhu... nie będę rodziła naturalnie i będę kombinowała aby mieć cc to odpowiedział,ze prawdopodobnie nie będę musiała.