Stres i jeszcze raz stres,radzę odpuścić sobie starania o dzidziusia,a wiadomość o tym że już jest w brzuszku pojawi się w najmniej oczekiwanym momencie.Swoją drogą kawał chama z Twojego ojca,rozumiem że było Ci ciężko i podziwiam Cię za wytrwałość.
Postanowiłam opisać moją walkę o szczęscie zapytacie się po co?? Sama nie wiem może po to by uzmysłowić wszystkim jak ciężko żyć z niepłodnością i że in vitro to nie wymysł szatana ale walka o szczęście.
Poznałaam mojego męża 2 tygodnie przed 19 urodzinami to była miłość od pierwszego wejrzenia po 5 latach postanowiliśmy się pobrać. Do dziś pamiętam jak dzień po ślubie dostałam okres stwierdziliśmy że od tamtej pory przestajemy się zabezpieczać. Wybraliśmy się na cudowną podróż poślubną (Grecja) a tam nie żałowaliśmy sobie przyjemności potrafiliśmy wskakiwać do łóżka 3 razy dzienie ehh to były czasy. Wracaliśmy do domu i już snuliśmy plany jak będziemy za 20 lat opowiadać naszemu maluchowi że jest pamiątką z takiej cudownej wyprawy. Niestety równo po 28 dniach dostałam okres. No ni mowi się trudno przecież nie zawsze udaje się za pierwszym razem co nie??
3 miesiące po naszym ślubie mój ojciec zostawił moją mamę (tak z okazji 25 rocznicy ślubu) i odszedł do innej kobiety przypłaciłam to załamaniem nerwowym bo nagle wszystko było na mojej głowie mama która popadła w depresję młodszy brat w okresie buntu i cała rodzina która zaczęła mieć o wszystko pretensje.
Mijały kolejne miesiące a okres pojawiał się jak w zegarku równo co 28 dni. Ale wtedy tłumaczyłam to stresem. Po 8 miesącach po raz pierwszy poszłam do lekarza po rozmowie i przeprowadzeniu badań pani dr stwierdziła że nie widzi nic co mogłoby byc problemem powiedziała że jak minie rok od początku starań i nic się nie uda to wtedy można mówić o nieplodności i zacząć robić specjalistyczne badania...
cdn