Moja mama również chce dla mnie jak najlepiej , nie narzekam na nią. Też dopiero z wiekiem przejrzałam na oczy. Chcesz to o teściowej możemy pogadać. Chętnie pomogę;]
Hej Wam Kobiety :)
Tak patrzę i nie dowierzam, ale zaraz będziemy na półmetku :). Jak ten czas szybko leci. Dzisiaj zwróciłam uwagę na swój suwaczek i tak szczerze powiedziawszy to zrobiłam oczy jak 5 zł. Jeszcze 4, 5 miesiąca do narodzin. Jeszcze niedawno pamiętam, jak dowiedziałam się o ciąży, jak siedziałam z testem w łazience razem z tatusiem, że mam chyba zwidy, bo widzę drugą kreskę.
A teraz cóż... Brzuszek rośnie, a i ja im dalej to jestem spokojniejsza o małą, ale z drugiej strony targają mną sprzeczne emocje, bo się boję, że nie dam rady, no i porodu jak diabli.
Ale teraz zaczynam wierzyć, że będzie dobrze. Dlaczego? Dogadałam się z tatusiem małej. Ba, jest bardzo dobrze. Oboje zrąbaliśmy sprawę na początku, ale teraz chcemy dla niej jak najlepiej. Fajną miał minę wczoraj jak dałam mu dotknąć brzucha, a mała kopnęła. Normalnie świeczki w oczach, widziałam, że to było szczere. Długo rozmawialiśmy, ustatliliśmy ważne rzeczy.
No, ale teraz się zrobiły schody, w postaci mojej mamy :/ Ona nie chce mu za cholerę wybaczyć, jest strasznie anty zięciowa. Ok, ona się rozstała z moim ojcem i co? I nic z tego dobrego nie wyszło, oprócz zmarnowanego dzieciństwa, późniejszych kompleksów i moich chorób. Nie chcę żeby moje dziecko musiało to przeżywać i się stresować, ale nie wiem jak mamę udobruchać.
Mimo wszystko się cieszę, bo spokój jest dla mnie bardzo ważny, a jednak co biologiczny ojciec to biologiczny, tak samo jak matka. Teraz 3mam tylko kciuki, żeby wszystko wyszło po naszej myśli, a będzie dobrze :)
Macie może dziewczyny jakieś sposoby na własne matki? Bo ja już nie wiem jak moją przekonać... Boję się zrobić zły ruch.