Gratulacje :)
Około godziny 12 w nocy z czwartku na piątek obudził mnie nieprzyjemny ból brzucha, po chwili przeszło, to pomyślałam, że pewnie znowu fałszywy alarm :) Ale za jakieś 15 minut znowu ból. Obudziłam Mojego, od razu chciał jechać do szpitala, ja o dziwo byłam bardzo spokojna, wzięłam notes i długopis i zaczęłam te skurcze zapisywać, po chwili pojawiały się już co 10- 8 minut i były dość mocne. Sprawdziłam jeszcze raz torbę do szpitala i pojechaliśmy. W drodze skurcze były już co 5 minut.
Po przyjeździe na oddział około godziny 2 położna podpięła mnie pod KTG, sprawdziła rozwarcie (na 2 i pół palca), po czym usiadła za biurkiem i zajęła się papierami, powiedziała mi, że urodzę najwcześniej koło 9 rano. Już wtedy byłam przerażona, bo bolało mnie jak cholera, a wiedziałam, że będzie mocniej, nie miałam pojęcia jak ja wytrzymam do rana.
Po odłączeniu KTG próbowałam wstać do ubikacji, ale nie dałam rady, prawie mdlałam, bóle były straszne, do tej pory nie wiem jak ja to zniosłam :D
Położna zbadała mnie jeszcze raz i taką zrobiła minę zdziwioną: "Proszę pani, 4 i pół palca, zaraz rodzimy, no pierwszy raz widzę taki przypadek" ;P
A ja tam na tym fotelu myślałam, że zawału dostanę, zaczęłam prosić o jakieś znieczulenie, jakiekolwiek. Dali mi gazu, żebym sobie wdychała, ale szczerze to gówno to dało, tyle, że między skurczami byłam otumaniona bardziej..
W końcu o godzinie 4:50 z wielkim krzykiem (moim i jej) przyszła na świat moja córcia :) Boże, jaka ona była śliczna, cały ten ból minął od razu (a bolało jak nigdy w życiu, mój P potem mówił, że cały szpital mnie chyba słyszał ;p), tylko ona się liczyła.. :D
Mimo wszystko teraz po kilku dniach mój poród wspominam bardzo dobrze, pękłam tylko troszkę (trzy szwy), teraz w ogóle nie czuję się jakbym rodziła :) Życzę wszystkim przyszłym mamom takiego szybkiego rozwiązania ;* Pozdrawiamy z Zuzią