Hormony buzuja jakos, a nie dawaly sie zbytnio we znaki. Wczoraj mialam pierwszy zastrzyk na szybsze rozwiniecie pluc u synusia. Zasadzili mi domiesniowy, az w calej nodze poczulam. Dzis powtroka byla. Do tego moze przypadek, ale dzieciatko jakos mniej aktywne od wczoraj. A ja zaraz w panice. Bo regularnie rano, po poludniu i przed snem wiercil sie i boksowal. A wczoraj tylko jakie pojedyncze drgania. Dzis rano tez nie za wiele. Wiem, wiem, miejsca coraz mniej. W nocy trzasalam brzuchem, zeby chociaz jeden kopniak dal. Nie chcial :/ Dopiero rano leciutko... Moze po tych zastrzykach jakis zmeczony i ciagle spi, tak to sobie tlumacze. W koncu na niego maja najwiekszy wplyw. Maja plucka sie rozrosnac, to moze i snu wiecej mu trzeba. Wczoraj dopadla mnie chandra, a raczej glupota. Na dobra sprawe gruba nie jestem, a wczoraj cos sobie ubzduralam, ze udo jak u meza itp. (cos sie mi w oczach popsulo i sie nakrecilam). Ten sie zaczal ze mnie smiac, ze ja glupia jestem :D Potem pieszczotliwie nazwal mnie w takim razie beczkowozem. Do tego rano nie zmiescilam sie w gatki koronkowe w rozmiarze S. No i sie zaczelo - buczenie. Lzy jak groch, nie wiem po co. Ale zapanowac nie moglam. Maz prawie sikal ze smiechu, no to i ja na zmiane w szlochach rechotalam. No czysta glupawka ;/ A ja bezsilna. Spac nie moglam, bo maly nie chcial mnie skopac. Niewyspana jestem w rezultacie. A musze starszemu synkowi jeszcze ciasto na ciastka swiateczne do szkoly zagniesc. Na jutro. A mi sie nic nie chce. Sterta prasowania czeka, a ja przekladam, a w rezultacie kolejne pralki dochodza. Do bani wszystko.
Komentarze
Wyświetlono: 1 - 6 z 6.
taa... skąd ja te marudzenie znam ;) tylko że moja pupa to w życiu S nie widziała :)