Choć smutne- pięknie napisane...Życzę Ci szybko mijających dni, godzin, minut :)
Wszystkiego dobrego! I w tym wszystkim cieszmy się, że wynaleziono...SKYPE!
Stało się...26 maja, w Dniu Matki ucałowałam swojego śpiacego Synka, pożegnałam się z Mężem i wsiadłam do samolotu, który wywiózł mnie tysiace kilometrów od domu. Koszmar mój się wreszcie spełnił...Wspólnie podjeliśmy taką decyzję, że wyjadę do Angli do pracy, poszukam nam mieszkania, a najdalej za trzy miesiące Mąż z Oskarkiem przylatują do mnie i zostajemy tu na stałe.Dlaczego ja? Bo Mąż ma umowę na stałe, a ja pracowałam tylko na zlecenie, więc gdyby (odpukać w niemalowane) mnie się nie powiodło, to przynajmniej jedno z nas ma nadal stałą pracę.
Już po dwóch dniach poszłam do pracy, za miesiąc bedę mogła już się wprowadzić do innego mieszkania i niby wszystko idzie po mojej myśli, a jednak to najgorszy czas, najstraszniejszy moment w moim życiu. Zasypiam i budzę się z obrazem mojego synka pod powiekami i coraz bardziej nienawidzę własnego kraju, który nie dał mi podstaw do tego bym mogła w nim spokojnie i godnie żyć. Poznałam tu mnóstwo ludzi, którzy cholernie tęsknią za rodzicami, braćmi czy żonami, a jednak wolą się meczyć tu, bo nie mają po co wracać do Polski. Po zasiłek? Po bylejaką pracę, która nie wystarczy na utrzymanie? Po kojelny kredyt? Każdy z nich odlicza dni, odkłada kazdy funt myśląc tylko o dniu, kiedy sprowadzi tu rodzinę.
Dni mijają mi bezsensownie jeden po dugim...mam tu przyjaciół blizszych niż rodzina, a jednak każdą sekundę poświęcam synkowi i Mężowi, jak więzień wydrapuję na ścianie każdy kolejny dzień, który minął, każdą godzinę, która przybliża mnie do moich mężczyzn.
Ta rozłąka paradoksalnie przyblizyła mnie i Męża, nasze rozmowy wyglądają o wiele lepiej, problemy, które nas dzieliły stają się mikroskopijne jak brud pod paznokciem. Tylko tęsknota jest ogromna...Gdy wczoraj zobaczyłam jasną główkę mojego synka w ekranie komputera czułam się tak jakby ktoś rozpalonym żelazem wyrywał mi serce... on uśmiechnięty machał mi swoją malutką łapką i przesyłał buziaczki...a ja umierałam...
Wiecie co? Jeszcze do niedawna rozmawiając z Mężem często wspominaliśmy o tym, co przydałoby się jeszcze kupić, co mieć i na co odłożyć. Posiadanie tego czy tamtego wydawało mi się czymś ważnym, świadectwem jakiegoś standardu - tak jakby nowa lodówka czy laptop określały nasz poziom życia. Jakie to było głupie i niepotrzebne...Gdy teraz robię w myślach przegląd rzeczy, które trzeba będzie zabrać z Polski uzbierała się tego jedna walizka. Cały nasz dobytek, wszystko co niezbędne dla trzech osób zmieści się spokojnie w jednej walizce...Ukochane kubki, trochę ubrań, parę pamiątek i jedna ważna książka...A i bez tego można żyć. Bo teraz wiem, że Bóg daje wszystkim po równo - nie jestem piękna ani bogata, nie mam domu czy samochodu, nie mam oszałamiającego talentu czy pękatego konta. I mam to w dupie, bo centrum mojego wszechświata zmieści się w malutkich rączkach mojego Synka.Staram się nie skupiać na niewygodach, na pracy po dwanaście godzin, chwilowym braku kasy czy dzieleniu mieszkania z innymi osobami, bo wiem, że kiedy wreszcie przytulę na lotnisku mojego Męża, kiedy dostane wreszcie do rąk mojego Syneczka, to będę miała wszystko. WSZYSTKO.
Komentarze
Wyświetlono: 1 - 10 z 11.
Brawo za odwagęnie napiszę,że ja bym dzieci nie zostawiła,nie,nie,nie byłam w takiej sytuacji więc nie mogę tego napisać,ostatnio też myślałam nad wyjazdem mojego męża aby wyjechał do Norwegii ale to się wiąże,że on by musiał tam pracować cały czas a ja z dziećmi tutaj bo ja bym do tego kraju nie wyjechała nie znając ani jednego słowa po norwesku.Jak na razie jesteśmy w Polsce oboje mamy umowy na stałe,jest trudno tym bardziej,że mąż zarabia o 500zł mniej niż zwykle ale mam nadzieję,że w końcu ta zła sytuacja się odwróci.Osoby,które się decydują na wyjazd moim zdaniem powinny się liczyć z zostaniem tam już na stałe,prawda jest taka,że pracy w Polsceubywa-normalnej pracy nie na czarno,dorywczo czy zlecenie.Także z mojej strony wielki szacunek,niech ci się powodzi jak najlepiej,zabieraj mężai syna do siebie i żyjcie szczęśliwie.
zajebisty wpis i z czystym sumieniem moge sie pod nim podpisac..podobnie czuje..pozdrawiam.
Przykre ale jakże "normalne" w dzisiejszych realiach.. koleżanka zostawiła syna i córeczkę malutka po to żeby zarobić na mieszkanie dla nich.. heh nie wiem co czujesz ale wiem ,że wiara daje Ci siłę i życzę Ci abyś nie przestała wierzyć, będzie lepiej! Powodzenia :)
Dziękuję dziewczyny...prawdę mówiąc w chwili obecnej targają mną dwa sprzeczne uczucia - z jednej strony czuję się jak samotna pusta kukiełka i wiem, że zapełnię tą pustkę dopiero obecnością moich facetów. Jednak z drugiej strony jeszcze nigdy nie czyułam się tak silna wiedząc, że wszystko co robię prowadzi ku lepszemu życiu dla całej naszej trójki. Z jednej strony jest płacz i ogromna tęsknota, a z drugirj strony teraz naprawdę wiem co znaczy być matką i mogłabym góry przenosić. A kiedy już będę znała dokładną datę naszego spotkania chyba sama zbuduję ten samolot, który mnie powiezie na spotkanie mojego szczęscia...Trudno to opisać kiedy czuje się ogromny ból i jeszcze większą nadzieję jednocześnie. Trzymajcie kciuki też za mojego kochanego Męża, który musi poradzić sobie z rachunkami, opieką nad synkiem i nawiedzonym ojcem, który zamiast pomóc jeszcze bardziej mu szkodzi. Zmówcie za nas paciorek,,,;)
o jezu az mi lezka poplynela :( niestety takie sa realia, jesli masz jakies pytania wal smialo(tez mieszkam w uk-od ponad 7 lat).pozdrawiam
musisz byc silna i odwazna kobieta! szacun kochana! tu widac jak bardzo kochasz synka i zalezy ci na rodzinie i dopniesz swego i spelnisz marzenia ja juz to wiem:)
naprwde szczerze to az sie wzruszylam a w szczegulnosci w tych watkach o synku i wogole az mi łezka popłyneła . no ale co zrobić taka jest własnie polska i mam nadziję że szybko już bedziesz miała swoich mężczyzn przy sobie...
Czytając takie historie zawsze jakoś mi do głowy przychodzi a jak ja bym musiała zostawić swoja rodzine i wychac i chyba dla tego zawsze sie tak rozczulam.
po przeczytaniu aż mój brzuszkowy synek dał o sobie znać i kopie tu mamusie ...
wiec życze dużo sił , wytrwałości w tych ciężkich chwilach no i szczęśliwego szybkiego zakończenia :)
Ja chyba nie nadaje sie do czytania takiego czegos...placze:(pieknie napisane naprawde:*
Wzruszające... Życzę wszystkiego dobrego i szybkiego spotkania z Chłopakami:))) Pozdrawiam.