Od rozpoczęcia zajęć w szkole rodzenia słyszałam że trzeba koniecznie karmić dziecko piersią. Poparte to stwierdzenie był bardzo mocnymi argumentami. Przygotowałam sie do tego, poniewaz słyszałam że wszystkie kobiety mogą karmić. Schody zaczęły sie dzień po porodzie a raczej nawet tego samego dnia, ponieważ mój syn urodził się o 1 w nocy. Owszem poleciało troche siary ale dopiero po tym jak połozna wymasowała piersi i wyslała męża po nakładki. Nie miałam brodawek, Duduś nie mógł ssać dobrze. Trudno było wpakować mu do buzi cały sutek z otoczką. W dzień przed wyjściem do domu pielęgniarki dały małemu mleko z butelki bo mimo karmienia płakał z głodu, jego waga nie mogła też zbyt dużo spaść bo nie puścili by nas do domu. Na wszelki wypadek wychodząc ze szpitala kupiliśmy w aptece mleko. W domu mały dostawał cycka a potem butelkę, Pokarmu było mało, zrobiliśmy próbę z jednej piersi ściągneliśmy 3 krople przez 10 min. z drugiej udalo sie przykryć dno butelki. W trzecim tygodniu i to zaczęło znikać, mały nie chciał ciągnąć a my kilka razy dziennie pompowaliśmy i nic, raz po kropli raz wcale. zaczęłam sie denerwowac, i obwiniać o to że nie ma pokarmu, że to moja wina, może za malo pije wody, za rzadko go przystawiam. Prawie cały czas płakałam, chodziłam niewyspana i miałam ochotę wyjść z domu i nie wracać. Dzięki wsparciu męża i paru innych osób zrozumiałąm że to nie moja wina, nie mam pokarmu bo nie wszystkie kobiety go mają, mimo że twierdzi się ogólnie że wszystkie. Z rozmowy z moimi ciotkami dowiedziałam się że moja mama też nie miała i pewne to jest uwarunkowane genetycznie. Pogodzilam się z tym, mam w nosie fochy pani pediatry, skoro nie mam to nic na to nie poradze. Mój ginekolog powiedział że jakby wszystkie kobiety miały to nie byłoby mamek. Depresja minęła, mój syn się najada i rośnie:)
Komentarze
Wyświetlono: 1 - 6 z 6.
Coś w tym jest, to dlatego że panuje powszechne przekonanie że mleko matki jest dla dziecka najlepsze, więc każda matka, która nie ma lub traci pokarm czuje się złą matką bo nie może dać dziecku tego co najlepsze.
Ja zaczęłam tracić pokarm, próbowałam przywrócić laktację ale nie udało się na tyle by mały się najadał więc zaczęłam dokarmiać-za każdym razem kiedy musiałam podać mu butlę płakałam. Potem było jeszcze gorzej bo młody odrzucił cyca na rzecz butelki, mimo to nie poddałam się i odciągam pokarm i karmię na zmianę swoim i modyfikowanym. Dziś zatkał mi sie kanalik w piersi zrobił sie bolesny guz a laktator tego nie ściągnął. Przystawiam małego do piersi ale on po minucie zaczyna się drzeć w niebogłosy :(
Mam dość już tej cholernej laktacji, parzenia, ściągania pokarmu... może byłoby mi łatwiej przejść na mleko modyfikowane gdyby nie to że wszyscy dookoła wmawiają mi że źle robię. A ja jestem poprostu zmęczona.
Nie ma się co przejmować ....tak niestety bywa:/
Ja miałam to szczęscie i mi się udało karmić synka piersia...z czego jestm bardzo zadowolona :))
Ale jak to mówia nic na siłe....ja jestem ZA karmieniem...ale nie za terroryzmem laktacyjnym :))
Pozdrawiam i niech się bobo zdrowo chowa =0]