Siłuję się ze sobą by dodać choć jeden pozytywnie naznaczony wpis i nie wychodzi. Mógłby być to tekst o przysłowiowej "dupie Maryni" i byłoby śmiesznie, lekko i przyjemnie.. Ale nie byłby to wpis prawdziwy, tylko taki kocmołuch w kolorowym płaszczu, w przebraniu ukrywającym czerń.
A przecież to nie tak.
Naszkicowałam swój portret na podobieństwo krzemienia. I można by rzec, że nic innego niż użalanie się nad sobą nie potrafię. Wciąż usiłuję policzyc te łzy, pod lupa porównuję ich wymiary. Trudnię się skomplikowaną sztuką samoudręczania. Wygrzebuję z ziemi węgiel i samruję nim swe drżące ciało. Trochę jakbym robiła kamuflaż, by w końcu stać się naprawdę niewidzialną.
Choć czerń nie znaczy przezroczystość. Może noc zrozumie me skute lodem zamiary.
Strasznie jestem przecież wesoła, a ta cała maskarada to tylko półprawda. Naprawdę, ktoś musi mi wierzyć na słowo, choć nawet słowem nie potrafię tego udowodnić.
Stach daje mi popalić co dodatkowo ściąga mnie w dół do wilczej jamy. I znowu wysypało mu ciałko, nie wiem po czym - mimo iż robię notatki z jego posiłków nie potrafię zrozumieć co jest przyczyną. Tak mnie to dobiło, bo już myślałam, ze wiem coś więcej niż nic. A jednak znowu jestem głupia.
Komentarze
Wyświetlono: 1 - 10 z 11.
N niby nie, ale wiesz - cżłowiek jak czuje się bezsilny zaczyna sam siebie odbiniać - szczególnie, gdy chodzi o dzieco. Idę dzisiaj małego zapisac do alergologa właśnie i jeszcze raz do dermatologa, bo to wszystko mnie przerasta powoli.
Wiem, ze jak będziemy z M. w UK to wszystko będzi ełatwiejsze, ale ten problem ze skórą sam sie nie rozwiąze. Najbardziej boję się, że tne alergolog powie mi, ż emam obserwować dziecko, a ja to robię już od ponad pół roku i nic z tego nie wynika :(
przepraszam za błey, ale pisałam na szybko :(
błędy wrrr - coś się sama ogarnąć dziś nie mogę
Skierowanie, serio? myslałam, ze nie trzeba -a jak bym prywatnie szła to vhyba nie musze mieć co?
natali, raczej prywatnie pójdę, bo na NFZ długie terminy sa, a nam się trochę śpieszy i chciałabym już przed wyjazdem coś więcej wiedzieć.
Kamilka, u mnie to samo - też wszystko upycham gdzie tylko się da, ale to zawsze wraca, prędzej czy później potykam sie o te pochowane gdzieś "problemy". Szklana góra :(