Nie umiem podnieść się z kolan, przełamana na pół.
Nie mogę, coś zjada mnie od środka, trawi mnie lęk
, nie ma we mnie gniewu ani złości. Jest tylko smutek i żal.
M. ma w sobie gniew, złości oceany, ja oceany łez. Kiedy te łzy się skończą, wypłakałam już wiele, ale końca nie widać. Stoję po kolana w tej słonej wodzie, z minuty na minutę poziom się powiększa. Czy się utopię, przecież nawet nie umiem pływać. Czy utonę?
Nie mam w sobie siły sprawczej, sparalizowalo mnie.
Pamiętam jak teściowa mówiła mi, że Staś jest tak ze mną związany, że cokolwiek by się nie działo patrzy na mnie i czeka na moją reakcję. Nie ma. Pamiętam jeszcze 2 tygodnie temu małe rączki dotykały moich oczu i ust. Nie ma dziś. Z dnia na dzień coraz mniej uśmiechu tylko dla mnie. Wycofanie, oddalenie.
Jak mam wierzyć teraz w cokolwiek...
I jak mogę cokolwiek robić, śmiać się, zmywać podlogi, skoro mój syn być może nigdy nie powie mi, że mnie kocha, nigdy się nie zakocha, nie będzie grał z M. w piłkę. Ściśnięte me serce ledwo co się kołysze w piersi, pęka krucha porcelana.
Tak, nie bylismy jeszcze u lekarza, w tym tyg idziemy, ale ja wiem jak to wyglada i widze w nim to co w moim bracie. Oczy puste czasem patrza przeze mnie jakbym byla niewidzialna, krecenie sie w kolko z kasiazeczka, ktora kiedys razem ogladalismy, machanie główką na boki bez opamiętania. Diabeł tkwi w szczegółach, a ich jest zbyt wiele. I to stalo sie nagle, od jakiegos czasu widze, ze cos jest nie tak, ale myslalam, ze to ząbkowanie, nowe miejsc.. i nagle obudzilam sie, by przestac oddychac.
Nie wiem jak sobie to wszystko poukladam, ale musze dzialac. Musze dla cudu jakim obdarowal nas los. Gdzies w kącie jeszcze tli się na dzieja, skulona, z minuty na minutę coraz bardziej gaśnie.
Dziękuję wszystkim za dobre słowa.
Komentarze
Wyświetlono: 1 - 8 z 8.
Wiem co czujesz , ale bedzie lepiej , a pewnie bedzie najlepiej jak lekarze rozwieją twoje wątpliwości , czego ci zycze . Iod razu zaznaczam , że rozpacz tutaj niestety nie pomaga , pewnie zabrzmi okrutnie , ale świat kreci się dalej , a twoje dziecko potrzebuje usmiechnietej mamy .
Nie wiem sama, chyba potrzebuje troche czasu na oswojenie sie z ta mysla. Na razie jest tragicznie, po prostu gdyby nie Stas to bym sie konkretnie zalamala.
Mysle, ze lekarze tylko potrwierdza moje obawy, zbyt wiele rzeczy sie zgadza. Teraz najbarxziej sie boje, ze nie bede wiedziala co robic, jakie terapie badania etc
wiesz ja w ciezkich chwilach uciekam od wszystkiego i po swojemu ale sie modle do kogo tylko moge,to daje mi sily...pomysle tez o Stasiu...bedzie,musi byc dobrze!!!!Zycze dozo sily!!!!!
Sercemi krawawi jak to czytam. Mam nadzieję,że wszystko będzie dobrze,że wasz syneczek ma tylko taki okres. Modlę się za Stasia i za Was, życzę Wam dużo sił.
Kochana, wiem, że nie masz dostępu teraz, i gdyby nie to że to prezent to bym Ci wysłała, książkę o nazwie "Syndrom czerwonej hulajnogi". Warto przeczytać, krzepiące!
Żal mi.