16 maja, dzień jak codzień tylko pogoda za oknem paskudna.
Mąż sobie wczoraj popiwkował z najlepszym kumplem, a tu dzisiaj na badania wołami go nie można ściągnąć. Jutro kolejna wizyta u Pani ginekolog, więc badania muszą być, poza tym nie po to pół nocy zaciskałam zęby, żeby na rano było siusiu do badań (czasami jak w nocy chodzę to rano mi sie nie chce), żeby je teraz przekładać, bo szanowny małżonek się nie wyspał.
Oj zezłościłam się na męża, chyba pierwszy raz w ciąży, ale jak tylko wsiedliśmy do auta, po raz pierwszy poczułam jak rusza się nasze maleństwo, chyba udzieliły się mu moje emocje i brak śniadanka ;) A już się martwiłam , choć wiem że mam jeszcze czas, ale ostatnio miałam bardzo dużo stresów (mąż w burzliwych okolicznościach zmieniał pracę, dlatego też do tej pory byłam dlań bardzo wyrozumiała,aż do dziś) i obawiałam się czy nie wpłyneły one na dziecko.
Suma sumarum nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Może dzidzia będzie miała charakterek po mamusi, skoro solidarnie z nią reaguje ;D Teraz i ja wiem co miałyście na myśli piszac o ruchach bąbelkowych czy łaskotkach ;) Jestem pewna , że to dzidzia, szczególnie, że nie jadłam śniadania więc, to na pewno nie jelita.
Cudowne uczucie i za razem ulga , że maleństwo rośnie i daje o sobie znać.
4 czerwca mamy USG 3D połówkowe i może uda się podejrzeć kto rozrabia w brzuszku, chłopiec czy dziewczynka. Jakoś podświadomie czuję że dziewczynka, ale czas pokaże.