kochana nie martw się na zapas...proszę! :/ ja też szczęśliwa, że po badaniu ok ale to co widzialam jak wyszłam, jak dziewczyna zalana łzami w zaawansowanej ciąży wyszła z gabinetu innego lekarza, to też automatycznie zeszłam na ziemie...co ma być to będzie i nie mamy na to wlywu...jedyne co możemy zrobić to cieszyć się z każdego kolejnego dnia aktywności naszych maleństw i wierzyć że będzie dobrze do samego końca...nie dopuszczaj do siebie wątpliwości...odpoczywaj dużo, ciesz się chwilami z maleństwem...głowa do góry! :**** ściskamy mocno!
Jeszcze nie wiem jak odnieść się do wczorajszej wizyty... trudno mi wytłumaczyć co dzieje się teraz w mojej głowie. Poplątanie z pomieszaniem. Cieszyć jest się z czego, ale i bać się boję cieszyć się boję... Janek powie mi znów, że niezdrowo mam w głowie kiedy się zadręczam.. Domysły snuję... Dlaczego tak się dzieje?
Marceli rośnie dosłownie jak na drożdżach. To raptem 27 tydzień a On już przekroczył kilogram, ba, nawet w przeciągu ostatnich trzech/czterech tygoni podwoił swoją wagę z 560 g na 1119! Zuch z niego chłopak. Żeby tylko mamuśkę miał zuch. Róża była zaniepokojona na poczatku badania, bo wydawało jej się jakby wszystko się obniżyło. Potem szyjka jednak się "poprawiła". Co nie zmieniło faktu, ze musze teraz leżeć i dbać o relaks. I już za dwa tygodnie kolejna wizyta. Jeśli będę "grzeczna" to jest szansa, że ominiemy branie leków. Podłamałam się, bo jak do tej pory na badaniach wychodziło że szyjka działała prawidłowo. Do wczoraj. Nie wiem czy to mogło mieć wpływ, ale te nasze spacery... nie zaprzecze - obwiniam się, że to właśnie przez moją nierozwagę i chęć życia bardziej normalnie teraz musze egzystowac w pozycji leżącej.
Jest to dla mnie obecnie trudne, bo przyzwyczaiłam się do myśli, że Marcelek rośnie zdrowo, a ja zdrowo radzę sobie z funkcją jego inkubatora. Cieszyłam się stanem rzeczy i więcej z życia brałam... Teraz mam za swoje. Teraz będę dawać więcej z siebie... cierpliwości. Żal tylko spacerów z Jankiem, Tequillą - uwielbiam je, a przy okazji zawsze wydawało mi się, że to własnie dla "naszego" zdrowia. Mały i ja się dotleniamy i ruszamy. Człowiek pogrzebał w sobie myśl o tym, że ta ciąża też była zagrożona. A tu puff - na nowo obawy...
Gdybym była z tym sama.. ale nie jestem! Janek elementem szczęścia zawsze jest, nawet w najgorszym nieszczęściu. I teraz ta krucha istotka... Nasza krucha całość z połówek.
Miłość wiele daje.
Komentarze
Wyświetlono: 1 - 2 z 2.
Sandra uwielbiam Cię! Ale zdajesz sobie sprawę z tego, że jeżeli ja będę wiecej leżeć to znaczy, że będzie mi się więcej nudzić, i wiesz będziemy bardziej Cię męczyć ;P
Piękne masz to swoje Maleństwo i też sama myśl, że zdrowe jest - to dar. I pozytywnie myśl też, bo kobietom w ciąży bardzo wiele rzeczy lubi złych wejść do głowy i z trudnością wychodzi...
Całujemy!