Ale ten czas leci już miesiąc jak jesteście rodzicami a ja dalej się kulam:)
Mijają cztery tygodnie odkąd jesteśmy rodzicami - wcześniej zastanawiałam się jak to będzie, jakie będzie to uczucie bycia matką - teraz wiem, że przyszło to wszystko tak naturalnie, że trudno sobie powiedzieć jak to właściwie jest.
Jestem na każde skinienie tego małego brzdąca, z Mężem mamy czas dla siebie w przerwach kiedy Mały śpi, i o ile nie jesteśmy tak padnięci że tylko marzymy o śnie już o 19tej ;)
Na początku było ciężko, nawet bardzo... ale instynkt nie pozwala zostawić Maleństwo samemu sobie, i czasem przez łzy zmęczenia i bezsilności (kiedy miał kolki) robiło się co tylko się da by Marcelek nie ronił łez... oczywiście kiedy ujrzałam jego pierwszą łzę to sama się popłakałam i popadałam w chwilową depresję.
Marcelek średnio je co trzy godziny (trzy wliczając karmienie, 2,5 bez karmienia), w nocy czasem dłużej, ale lubi wtedy budzić się z płaczem, a w dzień czasem co 1,5 więc uśrednione trzy myślę, że jest ok. Chłopak czasem ma taki dzień, że śpi cały dzień, a potem w nocy marudzi, a czasem jest na odwrót - nie wiem której kombinacji bardziej nie lubię i która jest bardziej mecząca - chyba ta w dzień bo jestem wtedy do niego przywiązana i nic nie mogę zrobić w domu bez dzielenia tego na party, nawet kąpię się wtedy na dwie tury.
O nas jako rodzicach - ja od porodu jestem tak płaczliwa, że wystarczy że o czymś pomyślę (np że kocham Męża) i łzy same mi płyną. Czasem mam dzień, że nic nie jest mnie w stanie wyprowadzić z równowagi, a na drugi płakać mi sie chce jak wkładam talerze do zmywarki. Mój Farben ma coraz mniej do powiedzenia u Marcelka bo ten zaczyna "woleć" mnie, ale walczymy o równouprawnienie ;) czasem mamy spięcia na linii ale to z reguły w nocy jak człowiek niewyspany, potem w dzień naburmuszeni na siebie chodzimy, ale to przechodzi szybko. Dobrze jest kiedy Farben jest w domku z nami - wtedy jest najlepiej... bez niego czuję się bardzo, ale to bardzo samotna i odizolowana od świata. Przyjaciółki na studiach nie mają czasu zjechać do mnie. Mąż najważniejszy przyjaciel zawsze ma coś do załatwienia ze szwagrem - i często zostajemy sami... ja przez tę ranę po cc jestem uziemiona w domu, bo mieszkamy na skraju miasta i kilometry dzielą mnie od centrum gdzie mogłabym się przejść chociażby na zakupy sama. Także to jest obecnie moją największa udręką i bolączką - ale wiem że rana za chwilę nie będzie przeszkadzać, a ćwiczyć też ją ćwiczę chodząc na spacery z Marcelkiem w wózku po okolicy swojego skraju miasta więc czekam..
Oprócz duchowych spraw, połóg jeszcze u mnie trwa, ale wydaje się, że dobiega końcowi, wreszcie :) to będzie można sobie pomyśleć o Mężu..
Podsumowując - pierwszy miesiąc jest bardzo wyczerpujący - ale jak się patrzy jak ten bobas rośnie, jak wodzi już oczkami za Tobą i lubi grzechotkę, a najlepiej mu na rączkach Tulnisiowi to jakoś tak dobrze na sercu jest. No i do tego fakt, że ten miesiąc tak zleciał może tylko potwierdzać hipotezę, że teraz każdy kolejny miesiąc będzie też tak szybko leciał, i będzie już tylko lepiej jeśli chodzi o nas rodziców Marcelka i o samego Marcelka.