super maluszek:))
•••
Jestem matką ośmiomiesięcznego dziecka ( wg. mnie siedmio, ale z pediatrą kłócić się nie będę). Pamiętam jak na samym początku myślałam, żeby te dni mijały jakoś szybciej, żeby On już siedział, żeby chodził, mówił... No i jest czego chciałam, punkt pierwszy odchaczony od dłuższego czasu - siedzi. I to mi póki co wystarcza, spokonie nie spieszy mi się już tak do tego by chodził :P Mało sypia, jest pełen energii przez cały dzień i nie ma mowy o odpoczynku. Jako jego bodyguard nie tylko spełniam funkcję ochraniaczna od upadków, ale i głównego towarzysza w trakcie zabaw. W zasadzie często zastanawiam się, kto bardziej musi się zabawiać ja czy On. Podkówka siedzi przy pudle z zabawkami i czeka na moją aprobatę. Jest już sprytny i dostałby order za manipulatorstwo własną matką. Wciska guzik w moim sercu i jestem... i jestem na każde jego skinienie - na płacz, na śmiech a ostatnio na wyciągnięte ręce ku mnie ( od trzech dni). Patrzy na mnie i wie, że Go kocham jak nikt na świecie ( porównywalnie Tata). Coraz chętniej jeździ autem bez płaczu, coraz chętniej jada obiadki, a w deserkach się zakochał i chciałabym by coraz chętnie wybierał butelkę zamiast moich mlekodajnych piersi. Niestety sztuka ta nie jest prosta, Marcelek zdecydowanie wie czego chce i jest nerwowy jak my oboje razem wzięci ( przy czym każde z nas osobno to już niezły kociołek demoinizmu w chwilach krytycznych). Jest cieżko, jest trudno, pierś zajmuje w życiu Marcelka ważne miejsce, On zapewne rozpatruje ją w rozumieniu --> życiodajna. Nie dziwię Mu się, choć wolałabym żeby gładko dał się przekonać, że butla też jest fajna a cycusia i tak dostanie w nagrodę. Trwa walka, czasem jak się zapomni to pociągnie 60ml czy nawet 100ml, po czym jak tylko się skapnie, że tak się nie da usnąć, bo to nie jest matczyna pierś z krzykiem mi to oświadcza, zaciśnięte usteczka nie wpuszczają sztucznego cycka. Oprócz demonicznego charakterku jestem też uparta, więc będę walczyć. Pizunka i Sasandra przekonały mnie, że takie rzeczy się udają. Również pragnę by Marceli usypiał sam, beze mnie i bez Farbena najlepiej też - byśmy mogli kiedyś wyjść wieczorem i zostawić Go choćby z nianią. Mam szczytne cele, jestem pełna nadziei bo Farben wbrew moim oczekiwaniom poparł mój pomysł i wspiera mnie. Nie jest typem faceta, który lubi dzieci i też nie spieszy mu się spędzać tyle czasu z Marcelkiem co ja, co nie zmienia faktu, że Marcelek Go uwielbia, mnie ma na codzień ( czytaj cały czas) a Ojciec to jednak fajowszy bo jak przyjdzie to wymyśli coś lepszego jak Migrena. Tak to już jest...
Maniek poznaje już swoich, nie boi się jednak obcych tylko nadal cieszy się do kobiet czy mężczyzn. Ma jakiś taki urok w sobie, nikt mu się nie oprze, gdziekolwiek bym z nim nie była.. Jest już mega społeczny, potrafię też rozszyfrować jego gesty i jest mi z tym dużo prościej - wiem kiedy śpiący, kiedy głodny, znudzony, kiedy robi kupkę ( stęknięć nie da się nie usłyszeć nawet przez pół ogródka :P). Włoski mu się robią złotawe, naprawdę piekny kolorek, no i nie jest już taki łysolek. U góry kręcą się jak zawsze. Jest do zakochania. Z siedzeniem już radzi sobie jak ta lala, stara się nawet podnosić sam kiedy jest w pozycji półleżącej np w wózku to uciągnie się sam do siedzenia. Jestem dumna z każdego sukcesu :) Co On tam jeszcze.... ano do raczkowania się nie przymierza, jak dla mnie dobrze ;P za to do chodzenia i owszem, kiedy tylko nadarzy sie okazja to staje i nie siądzie ( tak np podczas wkładania do krzesełka do karmienia, w którym siedzi bez pasów tylkz samym stoliczkiem). Wkładam Go, a On strajk - stoi i nieugnie nóżek. Będzie śtuptał pierwsze jak raczkował na to wygląda, bo na brzuszku nie lubi leżeć, więc też nie chce trenować raczkowania. Odkrywa od wczoraj swoje dłonie, śmiesznie to wygląda. Siedzi sobie i bawi się palcami - kciuk o drugi kciuk i tak kręci sobie dłońmi jak jakiś myśliciel. Może wymyśli co jutro na obiad...
Po wizycie kontrolnej: Marceli waży 8200 g czyli jednym słowem jest co nosić. Mam tyle myśli w głowie, nie wiem czy napisałam co chciałam ( czy wszystko). Jedno mogę sobie jeszcze dopisać... każdy dzień jest inny.
Acha, no i mamy kotka :)
•••
Przestałam gotować obiadki, jakieś ciągłe remonty w domu, zmiany cykliczne i robienie soków wpływa destrukcyjnie na mójwolny czas. Ząbkowanie również trwa. Więc kupuję... a może i dobrze, bo nawet bym nie wiedziała, że coraz większe kawałki trzeba robić w tych posiłkach a i bałabym się podać pomidora a młody uwielbia wszystko co z pomidorem. Trzeba sobie jakoś to tłumaczyć, cóż każdy leniwy znajdzie jakieś usprawiedliwienie swojego zachowania.
Komentarze
Wyświetlono: 1 - 3 z 3.
Słodki ten Wasz Marcelek :-) No i gratuluję takich postępów!
Więc nie tylko ja mam malucha, który za nic nie chce leżeć na brzuchu. Próbowałaś go czasami kłaść na brzuszku? Bo mi koleżanki trąbią, że powinnam tak robić ale jakoś mi się nie widzi przymuszanie go, więc jedyne chwile na brzuszku to te, kiedy smarujemy plecki maścią. Czyli raz dziennie na chwilkę bo zaraz się denerwuje. Mówią, że leżąc na brzuchu dziecko ćwiczy mięśnie karku ale ja widzę, że młody ogólnie jest silny, dość szybko trzymał pewnie główkę. Zobaczymy jak to u nas się rozwinie:)
Powodzenia w odstawianiu uparciucha od cycka:) Nas to jeszcze długo nie czeka, mam nadzieję jeszcze z pół roku pokarmić o ile mi pokarm nie zaniknie, bo od dwóch dni ze stresu mam problemy z karmieniem:(