O, a ja weszłam Was pooglądać na fotkach :) Pięknych, szcześliwych i opalonych.
Pozdrawiam serdecznie
Siedzimy w ogrodzie cały dzień, piecze słońce aż skóra puchnie, jesteśmy prażynkami majowymi. A Marceli zadowolony, przeszczęśliwy, współgra ze zwięrzęciarnią, zaczyna być tak coraz bardziej "ucywilizowany". Taki rozkoszny blondasek o krętych włoskach, co biega w spodenkach i kapelusiku cały dzień. Dziś udało mu się kilkakrotnie nawdziać na widelec mięsko i je z sukcesem wsadzić do buzi, mama była zachwycona - dawno już nic nie wywołało podobnych ekscytujących emocji - pierwszoroczne "Wszystko pierwsze" już za nami, teraz staram się dostrzegać wyszukane umiejętności coraz bardziej skomplikowane, dostrzegać prawidłowe myślenie i przyjmowanie symboliki języka. Cieszyłam się po prostu swoją dzisiejszą euforią - z małej dużej rzeczy.
Ponieważ ogórd to ciężki kawałek chleba i sam się nie wyplewi, co poniektórzy podejmowali wysiłki by ku temu coś zaradzić.. padam na twarz a wszystko piecze to od pokrzyw to od komarów. Za to efekt miły dla oka, teraz czekam na słąwetną zimną Zofiję i polecę po byliny jakieś na moje rabatki. Nie chcą inni to ja się podejmę wyzwania. W końcu mam pewnie podejrzenie, ze tego roku na dworze spędzimy mnóstwoooo czasu.
Astra stoi, altana też - Astra w złym a altana w dobrym tego słowa znaczeniu. No i jutro pojedziemy na Kult i Comę autem legendą - Kadettem. To będzie piękne przypieczętowanie naszej wspólnej drogi z czerwienią '85.
A na dziś refleksja - że nie można być matką z funkcją 2w1, można się tym doprowadzić do obłędu, jak tak dalej pójdzie popadnę w szczerą depresję, nie mogę być tylko ja i Marceli, tylko Marceli i ja.. jakkolwiek też jestem zmęczona to staram się na wszelkie sposoby by małemu nic nie brakowało.. cóż. Wiem, że jeszcze chwila i wybuchnę, płakać mi się chce, bo chociaż żeby była mi pomocna dłoń matczyna blisko, ale nikogo takiego nie ma. Samej ciężko, samej żal, i samej bardzo ciężko być z tym samej, kiedy dziecko płacze. Sposób na życie każdy ma jaki ma, ja zaczynam denerwować się na siebie, że pozwalam by było jak jest - czasem do bani.
Pojadę kiedyś sama na zakupy - ot co. Ile można być z dzieckiem przywiązanym do nogawki. A wcale nie musi tak być. To tylko kwestia rozmowy lub krzyku - zależy kto co woli. Dziecko ma oboje rodziców i oboje powinni spełniać jego zachcianki tak samo.
Smutno mi. Dziś. Ta Rabka mnie zdołowała.. no ale przynajmniej Marceli nawdział mięsko na widelczyk.
O, a ja weszłam Was pooglądać na fotkach :) Pięknych, szcześliwych i opalonych.
Pozdrawiam serdecznie
tate trzeba czasem ustwic do pionu, oni to lubia...;)szkoda ze rabka zdolowala myslalam ze bedzie wrecz przeciwnie.
są lepsze i gorsze chwile w naszym macierzyństwie Paulinko. Trzeba męża do pionu postawić, zostawić Marcela z tatą na kilka godzinek i odpocząć sobie Kochana :) A i tak będziesz myślami tylko z Małym :) Trzymaj się i nie wybuchaj :)
|
i zadaj pierwsze pytanie!