No i obróciliśmy wakacyjnie pół wybrzeża, i udeptaliśmy kilka ścieżek po wyludnionej plaży... złapaliśmy we włosy słony wiatr ( za którym już tęsknię) a skórę słońce nam dopieściło. Kilka dni morze było naprawdę ciepłe - na tyle, że weszliśmy po szyję. Po samą szyję wpadliśmy w ten klimat, który bardzo nam posłużył na wszystkich frontach. A małe przeciwieństwa jeszcze mocniej związały nam dłonie - trzymaliśmy się razem. Całe dnie spędzaliśmy w trasie - szczerze przyznam, że podziwiam determinację Fasolki, dla której nie było chwili wytchnienia, choć bym bardzo chciała... Fasolinka bardzo dzielna siedzi dalej w moim podbrzuszu i ma się mam nadzieję dobrze, niebawem ją ujrzę bo już się stęskniłam,nie rozmawiałyśmy tak dawno ze sobą przez ultrasonograf. Marceli rozbrykany jak stadko kangurów nie dał chwili by uregulować tętno, ale za to czas płynął szybko - może czasem za szybko. To byłyby najpiękniejsze wakacje jakie razem spędziliśy gdyby nie okoliczności campingowe.. siedzielibyśmy tam pewnie do piątku.. był na dobry start czas deszczowy by porządnie po długiej podróży odpocząć w chłodzie i atmosferze drzemkowej, był czas by chwycić słoneczne upały pod pachy i te podróże małe i duże... małe spotkania z ludźmi na swej drodze.. Marceli zakochał się w morzu,kiedy tylko je ujrzał o 5tej rano pierwszego dnia był na mnie bardzo ale to bardzo zły, że nie pozwoliłam mu do niego wejść ( ale jak kiedy na dworze 10stopni i porywisty wiatr wraz z mżawką?) przy okazji pogody poznał morze w swoim czasie, jak i plażowiczów, którym kradł piłki, pontony i co popadło :P a ja oczywiście musiałam się tłumaczyć, szukać i oddawać. W ostatecznym rozrachunku i tak zostawiliśmy własną łopatkę na plaży ;) rodzinka oczywiście rozpieściła Marcelego a kuzynka przykład mu dawała niekoniecznie godny pochwały. Ale jesteśmy już w domu i mam jeszcze nadzieję, że przykład ten nie wpoił się Marcelemu na stałę. Bo krzyczenie w niebigłosy i wyczynianie różnych nagłych gestów kiedy mama mówi nie;nie jest przykładem dobrego wychowania :/ Zbielało mi dziecko - dokładniej mówiąc - zbielały mu włosy, a karnacja o pół tonu ściemniała - wygląda bardziej cherubinkowo jak ostatnio :P mój nicpoń. Do odgłosów zwierząt, które umiał naśladować doszedł koń, porządnie krowa.
Pozwiedzaliśmy zakątki Ustronia Morskiego, Kołobrzegu, Gąsek, i ciut Gdyni. Kebaba próbowaliśmy w trzech miejscach ;) Chamburgery w dwóch. A Fasolinda odkryła przepyszne filety śledziowe z grzybkami i cebulką w oleju z Lidla. Astra się spisała - to były dla niej trudne wakacje ;)
A wróciliśy wcześniej z powodu rodzinnej skłonności do alkohlou - na 11 dni tylko 2 byli trzeźwi. Mieliśmy średnią perspektywę na spanie, kiedy Marceli jakimś cudem padał ze zmęczenia przy wieczornym akompaniamencie kieliszków, to my i tak zasnąć nie mogliśmy a dziadek mnie np budził codziennie już o 5tej, Marceli wstawał o 6tej rano - w dzień nie miał za bardzo jak spać chyba, że akurat rodzinnie wybyli na plażę czy do baru.. nienawidzę alkoholu w takich ilościach. Gdyby nie te promilowe zagrania familii to siedzielibyśmy pewnie do tej pory i odpoczywali a nie denerwowali się, kiedy Marcelek nie mógł spać, czy kiedy sami niemogliśmy uszczknąć kawałka drzemki... ehh.. ale wiecie same jak to jest z rodziną.
Od wczorajszego poranka jesteśmyw domu - nie miałam nawet migreny a dzisiejszej nocy Marceli spał 12h do 8ej rano! Wróciłam zdrowa, ja i cała ekipa. Opróćz jednego incydentu w pierwszy dzień wszystkograło. Marcelemu jak się okazało szkodzi mleko UHT, takie z kartonu :/ wymiotował i płakał, jak się okazało nie mógł też zrobić kupki. Na szczęście do wieczora mu przeszło - Farben bez zastanowienia pojechał do sklepu po świeże mleko. Jak się więc okazuje, dziecku nie wszystko spasuje i nie każde mleko.
Teraz odpoczywamy... wreszcie. W zasadzie to odpoczywać powinno się na wakacjach, no ale przy półtorarocznym łobuzie i zakrapiającej rodzinie było to dość trudne...
Tak się cieszyłem na dzień przed wyjazdem. Pakowanie to super sprawa (zwłaszcza jak można mamie pomóc przy reorganizacji sanu rzeczy w torbach).
Podczas podróży nad morze... zachody nad Polską...
Pierwszodniowe zachmuranie.
Lubię nasze niewyspane po całonocnej jeździe twarze..
Pierwsze wejście do morza.
Kilku kilometrowe podróże plażą..
Pod latarnią w Gąskach rajdy w BMW.
W Ustroniu Morskim można popodziwiać jak buldożery rozkopują plażę ;)
Kołobrzeskie molo. Nasze sentymentalne podróże w czasie..
Rejs Piratem z małym Piratem ;)
Działkowicz pełną parą ;)
Gdynia
Kierowca po Tacie ;)
Słonecznie z mamą..
Komentarze
Wyświetlono: 1 - 4 z 4.
Super, bo jednak zawsze to inny klimat. Ja nie wypoczelam na urlopie i po przyjezdzie odsypilam 2 dni, a jednak glowa jakias inna- swieza;) szkoda tylko ze macie taka a nie inna familie, szkoda slow....dlaczego wlasciwie znimi tam byliscie, czyzby tam mieszkali?
Nastepnym razem lepsza bedzie chyba izolacja od takich osobnikow;) Nawet pod namiotem lepiej( chciaz nienawidze spania w namiocie) niz z banda pijakow;)
fajne zdjecia, ostatnie jak zwykle najlepsze
marcel ma obłędne te loki :)
ja też lubię Wasze niewyspane po całonocnej jeździe twarze!
piękne zdjęcie "Pierwszodniowe zachmuranie."