Jakoś nie mam serca ostatnio do internetowych stron. Nie mam siły tak po prostu żeby szukać wolnej chwili "dla czterdziestki". Jakoś wszystko już było.. jakoś jestem zmęczona..
Marcelkowi pogorszył się stan biegunkowy. Temperatur takich już nie ma, ale zaczyna odmawiać mleka, na sok jeszcze się kusi. Podałam smectę, mam nadzieję, że to przejdzie. Samej sobie zarzuciłabym coś na wzmocnienie, na godzinę i minutę obecną jestem wyczerpana brakiem snu. Jakaś przygnębiona. Jutro idę do Róży. Może to po prostu tęsknota za dobrymi wiadomościami, nie widziałam się z Nią 4 tygodnie, za ten czas wybałuszyło mi brzuch, a ja nie widziałam jeszcze małych rączek. No i ta zasrana praca, gdyby była to już nie musiałabym się z niczym kryć...
Marceli da radę, a Ty odpoczywaj! Choć napisanie posta na blogu zajmuje Ci pewnie "chwilę" to lepiej byś tę "chwilę" spędziła w łóżku czy na kanapie odpoczywając. Zbierz siły i zacznij tryskać tym swoim optymizmem, z którym Cie kojarzę! :)
zawsze tak jest, że jak się dzieje źle, to na wszystkich płaszczyznach niestety. Siły dużo życzę, zdrowia dla Marcelego, fasolki i Ciebie...wszystko będzie dobrze, bo musi w końcu byc lepiej..