Przeczytałam wszystko:):) mnie tez to czeka,tylko ze ja mam taki plus ze moja mama jest połozna na tym oddziale na ktorym bede:):)
Ale nie ukrywam ze sie boje,ale chciałabym by moja kruszynka była juz ze mna...:))
Wspomnienia 13grudzień 2010 – termin porodu Było już po terminie. Na drugi dzień zauważyłam na swojej bieliźnie malutkie krwawe plamki. Wtedy przestraszyłam się i zadzwoniłam do mojego lekarza, powiedział żebym jutro przyjechała do szpitala rano. 15 grudzień 2010 – Jestem w szpitalu, wystrojona, pomalowana i szczęśliwa J. Przyjęła mnie miła pielęgniarka, zbadała mnie i zaprowadziła do Sali gdzie leżało 8 kobiet wyglądających jakby je ‘zapomniano pochować’. Dostałam łóżko pod oknem, a że była to zima temperatury dobijały do minus 15, poczułam to…. Mój chłopak na szczęście był cały czas w szpitalu ze mną tam, a ja po prostu płakałam, bo nie wiedziałam co mnie czeka ‘bałam się’. Na wieczór zostałam sama, spoglądałam co chwile na telefon minuty były wiecznością. W nocy przyjechała jakaś kobieta na naszą sale, miała bóle wymiotowała, wyła, że ją krzyż boli – ja ze strachu się popłakałam. Zawieźli ją na porodówkę ale nie urodziła. Następny dzień: o7 rano wzięli dziewczynę z mojej Sali na porodówke, po mnie przyszli po 9 … Położna która mnie przyjęła była bardzo nie miła, wręcz okropna. Dałam mi kroplówkę i jazda na korytarzu w tą i powrotem, chodziła już ta z mojej Sali – tzn wyła, krzyczała z bólu bo Miała już skurcze ja przerażona oglądałam to co się z nią dzieje, jak cierpi. Wtedy sobie sprawę, że nie chce rodzić – depresja?. Przyjechał mój był tak samo przerażony tą dziewczyną co ja. ‘Moja położna’ ciągle tylko się mnie pytała, czy coś czuję i czy mam skurcze – odpowiadałam, że NIC KOMPLETNIE. Telefon do położnej – dzwonił mój lekarz który (‘dostał w łapę ) żeby Się mną zajął w szpitalu dobrze [ Bo wiecie, młoda, bez ślubu … ludzie na to patrzą komentują i traktują źle] pytał czy rodzę, rozmowę podsłuchał mój chłopak. Położna po tym telefonie zaczęła mnie traktować jak córkę. Była aż przemiła ale powiedziała, że dziś nic z tego. 17 grudzień 2010 - Jestem powrotem na Sali z 8 kobietami…. Już nie taka załamana… Lepsza w psychice. 18 grudzień 2010 – o 7 przyszedł po mnie mój lekarz wziął mnie znowu na porodówkę, tym razem inna położna starsza i miła. Kroplówka, sprawdzała bicie serca małej no i znowu ten korytarz, chodzenie w tą i powrotem. Oczywiście mój już był… No i tak leże na tej porodówce, zero skurczu nic się nie dzieje, a oni tylko chodzą i wkładają te palce, sprawdzają rozwarcie….. w końcu położna się mnie zapytała CZY WIEM KIEDY ZASZŁAM w ciąże, odpowiedziałam ze TAK – proszę policzyć 270dni od zajścia w ciąże…. Więc wg. Moich obliczeń 24-25 grudzień minie 40 tygodni. Uśmiechła się. I dalej chodzę i nic nic nic ……godz.12:00 Znowu leże na porodówce wkłada mi te palce i nagle prysk – wody odeszły tak się ze mnie polało że położna dostała w okulary bo była taka niska, ja w szoku nie rozumiałam co się stało ? wchodzi mój na sale i pytam go co jest? – wody Ci odeszły! – tzn że urodzę dziś ? – chyba tak. Wtedy się zaczął koszmar. Bóle okropne co 2-3 minut. Nie płakałam WYŁAM z bólu. Po 2 godzinach mój poszedł do położnej i chciał dać jej łapówkę żeby mi dała jakieś znieczulenie jednak ona powiedziała że to jest – szpital państwowy a nie prywatny. Przyszła po czasie podała mi morfinę. Bolało tak samo, tyle tylko, że pomiędzy skurczami (czyli co 2 minuty – 3 minuty) udawało mi się zasypiać, po czym budziłam się z bólu i znowu zasypiałam na dwie minuty. Kazała mi iść pod prysznic na 30 minut. Mój poszedł ze mną był tak wystraszony – nie mógł mi pomóc. Przyszłam po 5 minutach a położna spytała – Co tutaj robisz ja Ci kazałam tam siedzieć 30 minut. Wiec powrotem do łazienki, tam się położyłam bo nie miałam sił stać. Krew mi czasem leciała. Wróciłam i pytam ile to jeszcze będzie trwać – A TO PANI NIE CZYTAŁA ŻE PORÓD MOŻE TRWAĆ NAWET 12h…. – westnełam O BOŻE… Leże na tej porodówce nagle brzuch mi zaczął skakać. Wszyscy lekarze przylecieli a położna – NO CO CZKAWKI DZIECKO DOSTAŁO : ). Po jakimś czasie przyszedł lekarz od cesarki bada ‘wkłada te ręce’ mówi – za niedługo Pani urodzi tłumaczył jak mam się zachowywać i przeć… 16:40 widzę, że się wszyscy szykują do mojego porodu Mój wyszedł bo nie chciał tego oglądać , stał za drzwiami i tylko słyszał – JESZCZE RAZ BO JUŻ GŁÓWKĘ WIDAĆ mówił, że cały się trząsł i słabo mu było. O 16:45 już urodziłam zdrową śliczną i jak ją nazwali na porodówce KLEMENTYNKĘ J TO BYŁA NAJPIĘKNIEJSZA CHWILA W MOIM ŻYCIU….. przy porodzie nawet nie o wyłam tylko parłam ile mogła Opisuje to bo własnie Klaudiusia dzis ma 6 miesiecy i tez to była sobota : ) TAK wygladała po powrocie ze szpitala 22 grudnia 2010 :* az mi sie chce plakac =(
Przeczytałam wszystko:):) mnie tez to czeka,tylko ze ja mam taki plus ze moja mama jest połozna na tym oddziale na ktorym bede:):)
Ale nie ukrywam ze sie boje,ale chciałabym by moja kruszynka była juz ze mna...:))
Ja tez przeczytałam i aż mie się łezka w oku zakręciła. :) Wszystko jeszcze przede mną, byle córcia się urodziła cała i zdrowa!
Ty 22grudnia wyszlas, a ja wtedy urodzilam ;p hehe dalas rade i to najwazniejsze :)
Pamietam, jak mialam rodzic Emi, to podczas 1prowokacji obok rodzila jakas babeczka, darla sie strasznie i to chyba bylo najgorsze.. Ja - mloda, mialam 19lat, wystraszona, bo nie wiedzialam, co mnie czeka, a tu takie cos.. Ech.. I juz pol roku zlecialo.. Ale ten czas leci :)
aż miałam ciarki.; ) śliczna dziewczyneczka, a ten czas szybko leci...; ))
Nooo poród ciekawy ;))) kochana czas szybko płynie aaa nasze dzieci rosną w oczach ;)
:*:*:*::*:*:* Całuski :*:*:*
Słodka królewna. ;]
Najważniejsze że Dzidzia z Tobą. ; )))
|
i zadaj pierwsze pytanie!