Moj skarb urodzil sie 11.07 o 2:13 z waga 2950g i wzrostem 52cm, moj porod byl dosc lekki, trwal 6 godzin (11h od odejscia wod) od podania okscytocyny(czy jak to tam), 2 godziny skurczy, 15 minut parcia i juz moj Nikos byl na brzuszku :D tego dnia (piatek) poszlam z bratanica na rynek kupic kilka rzeczy, po powrocie do domu bracia zaciagneli mnie do Galerii na zakupy, chcieli sobie kupic jakies ubrania, pomyslalam ze i ja moge sobie cos poszukac wiec poszlam z nimi, gdy wrocilismy do domu bracia zabrali mala na rolki, a ja mialam wlasnie zaplacic abonament za internet, ale najpierw musialam sciagnac pranie. Zaczelo sie!! Sciagajac pranie (17:00)poczulam jak odchodza mi wody plodowe, nie bylam przerazona, ale chcialo mi sie wymiotowac, bo to takie dziwne uczucie :) rodzice zawiezli mnie do szpitala gdzie 3 godziny poczekalam sobie w rejestracji, az lekarka znajdzie dla mnie miejsce w szpitalu i zbada mnie :/ dokladnie o 20:00 lekarka mnie zbadala, zrobila USG i zaproponowala sale na patologii ciazy, bo nigdzie nie bylo miejsca :/ zgodzilam sie oczywiscie, w koncu pojechalam do szpitala na porod a nie na wakacje :) ale za chwile okazalo sie ze juz jest miejsce na porodowca, poczekalam kolejna godzinke az sprzatna wszystko i mnie wpuszcza :/ po wejsciu na sale porodowa okazalo sie ze wcale nie jest tak zle, leci muzyka, lozko jak w najlepszym hotelu, pilki do skakania i wszystko co tylko mozliwe. Pani Ania miala sie mna zajmowac przez caly porod. podala mi okscytocyne(?) i troche pogadalysmy. Pozniej jak nic sie nie zaczynalo to sie troche wkurzalam wiec wskoczylam na pilke i skakalam sobie. o 24:00 zaczely sie skurcze. Ciezko sie skacze ze skurczami, ale wiedzialam ze im wiecej bede skakac tym szybciej urodze, wiec skakalam tak sobie az przyszla pani Ania. Kazala mi sie polozyc, chciala mnie zbadac. Okazalo sie ze szykuje mi sie masaz szyjki macicy, pani Ania wlozyla mi lape....wiadomo gdzie i wiercila nia jak mialam skurcz, a ja mialam przec. NIE ZYCZE TEGO NIKOMU!!!! oczywiscie za pierwszym razem nie poszlo wiec jeszcze 2 razy mnie tak wymacala i w koncu zaczal sie porod, urodzilam szczesliwie syneczka i od tamtej pory jestesmy nierozlaczni :D Kocham mojego szkraba ponad zycie!!! Ale serce mi sie kraja jak widze jak ma kolki i sie meczy :( to niesamowite, jem przez caly dzien bulki z wedlina, na obiad zaiemniaki z mlekiem :/ nic wiecej, czasem jakies owoce skubne, uwazam na to co jem przez te kolki i sie juz zastanawiam czy nie lepiej odstawic go od piersi i dawac mleko modyfikowane, bo serce mi sie kraje jak widze go w bolu :( Wolalabym zeby byl przy cycu dalej, bo to nie tylko zdreowsze, ale i nie mialabym problemu z odciaganiem pokarmu, mam go za duzo stanowczo, maly ciagle sie krztusi jak je, a ja po nocy mam cala pidzame mokra :/ a w necie dieta karmiacej mamy na jednej stronie jest napisane - wszystko jesc, na drugiej - nic nie jesc ....... hmm to co jesc ?
Komentarze
(2009-07-31 19:22)
zgłoś nadużycie
(2009-07-31 20:53)
zgłoś nadużycie
(2009-07-31 21:18)
zgłoś nadużycie
(2009-08-01 10:21)
zgłoś nadużycie
(2009-08-01 21:01)
zgłoś nadużycie
(2009-08-02 10:39)
zgłoś nadużycie
(2009-12-13 17:04)
zgłoś nadużycie