No i stało się, w czwartek szpital a w piątek złapały mnie bóle i o 20:40 córeczka była już na świecie! Móle złapały mnie koło 13:30, ale dało się wytrzymać - takie troche mocniejsze niz miesiączkowe. Koło godziny 16 już zwijałam się z bólu, to już pewnie były skurcze właściwe. O 18:30 trafiłam na porodówkę i miałam już (albo dopiero) 2,5 cm rozwarcia, lekarz powiedział że może przed 24 urodzę. Pomyślałam sobie "Boże ja chyba umre do tej godzny"'. Los chciał że mąż akurat przyjechał i już został trzymał mnie za rękę i przypominał zeby oddychać. Położna powiedziała ze jak będę krzyczeć i jęczec to bede rodzić 12 godzin - chcesz tego? - ja- nie! Wiec posłusznie głębokie oddechy. Koło 20:25 pozwolili mi przec. 2 parcia na 1 skurcz i po 4 razach niunia już była ze mną! Urodziła się w 37 tygodniu, ale ze względu na (jednak!) zatrucie ciążowe po urodzeniu ważyła zaledwie 2.460. Dostała 10 pkt. Powiem szczerze ciężkie były pierwsze 2 doby, ponieważ byłam cały czas pod kroplówką a do tego straszny ból głowy. Kiedy w poniedziałek mnie odłączyli i ból przeszedł to juz było dobrze. Dzis już wyszłam, ale ciśnienie mam nadal wysokie, dostałam leki. Mała waży 2.250, jest taka malutka! Ale jest super!
Komentarze
(2009-01-20 21:56)
zgłoś nadużycie
(2009-01-21 08:24)
zgłoś nadużycie
(2009-01-21 11:28)
zgłoś nadużycie
(2009-01-21 14:12)
zgłoś nadużycie
(2009-01-21 20:07)
zgłoś nadużycie
(2009-01-26 02:20)
zgłoś nadużycie