Refleksje położnicy
To już 3 tygodnie jak mój Hubert przyszedł na świat:-)i tak wspominając cesarkę i towarzyszące potem różne niemiłe doledliwości - juz się tego nie pamięta;-) kiedy tak leżałam cała obolała, czy usiłowałam zwlec się z łóżka przeszło mi przez myśl :to juz ostatnia ciąża- a dokładnie chyba bym nie podołała kolejnej 3ciej cesarce- a dziś z perspektywy trzech tygodni myślę już inaczej, nie pamietam juz tego wszystkiego, mam przy sobie wielki skarb który kocham ponad życie i to on sprawia że reszta się nie liczy!
Pierwszą cesarke zniosłam chyba znacznie lepiej ale lepiej tez była przeprowadzona,szew pięknie zrobiony - super sie goił, po tej (Choć do domku wróciłam już na 3cią dobę) dochodze do siebie niestety gorzej - za sprawą właśnie spieprzonego szwu- który pani dr zrobiła chyba na odwal:(podobno stary szew wycina się i dopiero szyje, u mnie wyszły jakieś zakładki, z jednej w góre z drugiej w dół- masakra, nie chciało się to zrastać i jak poszłam w moim mieście na zdjęcie szwów to połozna i gin za glowę sie złapali i powiedzieli że powinnam z tym pojechac tam gdzie to spieprzyli i jak zaczeli to oglądać to sie rozchodziło ( w rezultacie szwy zdjeli dopiero 11dnia):(mało tego to jeszcze chyba mam jakis wewnętrzny krwiak z jednej strony bo jest mocno opuchnięte i boli:(a to juz 3 tyg:( Nie chodzi tu o brzydki szef(bo nikt prócz męza nie musi go ogladać) tylko o lekarzy którzy nie zawsze przykładaja się do swojej pracy- tu sie Pani dr nie popisała-ale mój dzielny mąz oczywiscie do niej zadzwonił i nie omieszkał serdecznie podziękować :)
Nie powiem nie jest latwo, choc ma się doświadczenie to sa tez momenty w których padam z nóg ale wystarczy jedno spojrzenie mojego skarba i siły powracają!
To zdjęcie zrobiliśmy przed wyjazdem do szpitala:-) Brakuje mi tego brzuszka i tych kopniaczków-naprawdę!