Wizytę miałam na 8 rano. Byłam 10 min przed - nie lubię się spóźniać.
Szkoda, że pan doktor nie ma takiego podejścia... Przyszedł o 8.15. Przeżyłabym, ale okazało się, że musi zmienić miejsce urzedowania - gabinet. No to zaczęło sie znoszenie pierdółek, nożyczek, szukanie druczków i innych takich. Spoko, da się zrozumieć. Ale potem podszedł sobie chamsko do rejestracji i zaczyna opowiadać położnej i rejestrującej jakąś tam historię... Oprócz mnie w poczekalni już kolejne trzy osoby, a ten z tekstem "zaraz będziemy działać, dziewczynki". No matko....
Podchodzi, pyta sie kto pierwszy. Mówię, że ja, ten puszcza mnie przodem a w międzyczasie pyta czy w ciąży. Odpowiadam zgodnie z prawdą. To on na to, że bardzo się cieszy, że społeczeństwo się rozmnaża itp,itd. Wchodzę do gabinetu, siadamy. A tu nagle.... przypomniało mu się, że sobie fotela nie zamienił...
Jak już skończył się osiedlać to właściwie tylko ze mną pogadał. Mówiłam mu, że niepokoją mnie bóle brzucha i głowy. Powiedział mi, że to bardzo poważna sprawa takie bóle w ciąży.... te głowy oczywiście. Dostałam skierowanie do neurologa (na NFZ wizyta 1 lutego). Nie zbadał mnie ginekologicznie, nie zrobił USG.
Poprosiłam o zwolnienie to dostałam wykład o ciąży - jako najbardziej popularnej chorobie w Polsce. Natychmiast pożałowałam, że go o to poprosiłam.
Skierowania na moje badania - mocz i morfologia, które robiłam kilka dni temu.
Żeby było ciekawiej - zwolnienie do końca listopada więc 1 grudnia znów sie z nim zobaczę.
Na każdej wizycie przeżywa jaki to ze mnie dziwny przypadek. Widać, że chłop ma pierwszy raz z taką mutację do czynienia.
Jak ja się cieszę, że mam jeszcze tą lekarkę prywatnie....
Komentarze
Wyświetlono: 1 - 10 z 10.
Nie chcę już teraz szukać, bo dla mnie to kolejne podróże. Wiesz, u mnie z dwójką dzieci nie jest tak łatwo :P Mam też w miarę regularne wizyty u prawdziwej, bardzo fajnej lekarki więc lżej będzie wytrzymać :P
Przeżyję już jakoś, ale poskarżyć się przecież muszę :D
Nie cierpie takich mędrkujących, opwiadających anegdoty lekarzy, ktorzy traktuja cie jak dzicko. Raz bylam u ogólnego bo mialam chore zatoki, on od razu do mnie że pewnie czapki nie noszę. Ja na to że noszę, moglam mu ją nawet pokazacmialam w torbie. On tylko sie zaśmial że niby bajki mu wciskam...poczułam sie jakbym miala 10 lat;) Ciekawe ze prywatnie sie tak nie zachowuja, chyba maja wieksza swiadomosc ze pacjent to jest klient.
Dokładnie tak się czaem u niego czuję, agawita. Straszne to jest.
I też cały czas opowiada anegdoty przy których opowiadaniu klnie jak szewc.... O.o
Jak mnie takie typki wkurzają. Czasami się zastanawiam, bo jakiego uja oni kończyli te studia. Faktycznie dobrze, że na boku masz jeszcze tę lekarkę bo szłoby zwariować...
Co za matol ... to trzeba byc takim typem ogolnie nie tylko n nfz
On przyjmuje też prywatnie, jeste ciekawa jak te wizyty przebiegają.