Podczas krótkiego pobytu w szpitalu, zostałam poinstruowana, że trzeba i jak należy liczyć ruchy dziecka. Owszem wiedziałam o tym wcześniej, ale nie siedziałam z kartką i długopisem cały dzień i nie liczyłam skrupulatnie. Dziecko było na tyle aktywne, że byłam pewna i bez liczenia, że to min. 50 ruchów jest. Od tego dnia, w którym byłam w szpitalu na ktg zauważyłam, że dzidzia rusza się mało. Być może byłam zbyt zajęta w ciągu dnia, żeby zauważyć ruchy. Ostatnio sprzątam i puceję każdy zapomniany zakamarek mieszkania. Najchętniej wyszorowałabym każdy centymetr szczoteczką do zębów :) ale mimo to wyraźnie czułam, że ruchów jest coraz mniej. Wczoraj zaczęłam liczyć z kartą. Do wieczora naliczyłam te min 50, ale wciąż myślę, że to jednak mało. Dzwoniłam wieczorem do lekarza prowadzącego, ale nie odebrała telefonu :( to nie pierwswzy raz, kiedy wieczorową porą nie mogłam liczyć na jej pomoc... Dziś wstałam o 10.00. Na razie jakieś ruchy odczuwam. Jest godzina 11.00 i myślę, że dycha już jest. Poczekam do godziny 15.00 i jeśli będzie tak nadal, to po pierwsze spróbuję skontaktować się z lekarzem, a po drugie pojadę do szpitala... Nie jestem osobą, która z byle pierdnięciem idzie do lekarza i nie lubię tego robić, boję się tylko o moją dzidzię, bo czytałam, że spadem aktywności może oznaczać coś złego. :( Mam nadzieję, że wszystko jest ok.
Komentarze
(2008-09-25 11:52)
zgłoś nadużycie
(2008-09-25 12:28)
zgłoś nadużycie
(2008-09-25 14:07)
zgłoś nadużycie