ciagle nic sie u mnie nie zmienia, nie dzieje sie nic nowego :( Mikołaj jak nie chciał tak nie chce wyjsc :( wykapany tatuś, od poczatku działa mamusi na nerwy :) no ale poczekam na Ciebie synku cierpliwie, przeciez w koncu musze sie doczekac :)
czasami wieczorami mam tak ze mi sie wydaje ze to juz, bo cos tam zaczyna pobolewac, skurcze jakies silniejsze, ale klade sie spac z mysla ze jak to juz TO to przeciez obudze sie w nocy przez te wlasciwe skurcze, no i konczy sie zawsze tak ze owszem budze sie ale tylko i wylacznie po to zeby oproznic pecherz :( no i tak sobie czekam od tygodnia juz..
wczoraj zauwazylam ze schudlam, wyczytalam ze to oznaka porodu, no ale porodu jak nie bylo tak nie ma
jutro 15 listopad, o 8 rano mam sie zglosic do szpitala. jak myslicie zostawia mnie tam? czy zrobia ktg, badanie, usg, stwierdza ze nic sie nie dzieje i odesla do domu i znowu kaza czekac a jak nic sie nie wydarzy to za tydzien kaza przyjechac? to czekanie jest najgorsze...juz bym wolala chyba zostac w tym szpitalu i tam czekac az cos sie zacznie dziać. dodatkowo mam ten stres ze przez tego paciorkowca, jak zaczne rodzic i bedzie za pozno to nie zdaza dziecku podac antybiotyku i cos mu sie stanie:/ wiem ze to glupie i tylko moj wymysl no ale wyobraznia robi swoje.
jak mamusie myslicie, beda chcieli mi jutro wywolac porod? albo zostawia przynajmniej w szpitalu skoro nic sie tak na prawde nie dzieje? jutro bedzie moj 6 dzien po terminie