Bedzie dobrze
Dziś oficjalnie zacząłam 37 tc. Dzień zaczął się wspaniale, mąż miał dzisiaj wolne ze względu na nasze wizyty lekarskie. Spokojnie wstaliśmy, zjedliśmy śniadanie, później był ten upojny czas. Miałam wspaniały humor, czułam się po prostu świetnie, jednak do czasu. Pierwsza wizyta poszła bez komplikacji u lekarza kierującego ciążą, mimo że bylo 0,5h opóźnienia. Dopiero przy następnej zaczęły się schody. Dermatog zapytany o popękane naczynka i żylaki wyprowadził mnie z błędu że to wszystko po porodzie zniknie. Niestety nie zniknie, mogę się udać do medycyny estetycznej po porodzie, ale nigdy nie będzie tak pięknie. Pozostaje tylko przyzwyczaić do nóg całych w plamach od popękanych naczynek :/ Tą wiadomość jeszcze jakoś zniosłam, w końcu jak mówiła położna na szkole rodzenia przy każdej ciąży kobieta doznaje 6% uszczerbku na zdrowiu, nie wierzyłam a jednak to prawda. Jednak ostatnia dzisiejsza wizyta popsuła mi humor do reszty. Miałam dziś ostatnie USG przed porodem. Synek już naprawdę duży, waga 3644g i po wymiarach wiek ciąży wychodzi na 39 tygodni, nie mówiąc o główce która jest na 40+5. Jednak najgorszą wiadomością, która tak mnie zasmuciła było ciągle narastające UKM. Wynosi już 17mm, więc w ciągu zaledwie 2 tygodni wzrosło o 3mm. Miałam nadzieję że jeszcze się wchłonie jednak stopniowo od 33 tc wzrasta. Nie wiem co o tym myśleć. Mój mały chłopczyk ma problem z nereczką, lekarz nawet napisał notkę w opisie USG że proponuje wcześniejsze rozwiązanie ciąży ze względu na powiększające się UKM. Ciekawe tylko jak w szpitalu się do tego ustosunkują, w końcu często leekceważą zalecenia lekarza z prywatnej służby zdrowia. No cóż zobaczymy. Jednakże w takiej sytuacji myślenie pozytywne ciężej mi przychodzi...