Strasznie szybko mija ten czas,jeszcze tylko dwa miesiące i będe mieć na swiecie moje dzieciatko-jesli oczywiście malutka sie nie pospieszy:P
Bardzo się cieszę na ten czas,kiedy bede mogła wziac córeczkę na ręce,przytuluć i ucałować,a jednoczesnie jestem pełna obaw,jak to bedzie,bo,że inaczej to wiem...Porodu sie boję okropnie,ale skoro mój P.będzie mi towarzyszył to jakos damy rade-ciągle to sobie powtarzam... Mamy prawie wszystko z wyprawki,po weekendzie dokupimy przewijak i spakuję torbe do szpitala w razie czego niech czeka na swój czas,ubranka poprane,dzis sie biore za prasowanie-w tygodniu dojdzie tego jeszcze troszkę-nie mam pojecia,gdzie to składać,a wszystko praktycznie dostalismy,bo nie możemy sobie na tyle pozwolić,są wspaniałe mamy,które podzieliły się z nami w potrzebie,bardzo dziekuję!Wózek musi pocekać-może w grudniu,albo na wiosnę,puki co nie jest niezbedny.
Powoli czekam na Boże Narodzenie,a potem to wiadomo na co,a raczej kogo:)Jestem dobrej mysli mimo wszystkich przeciwnosci losu i kłopotów,których nie brakuje jakos to wszystko posuwa sie do przodu.We wtorek wywiad kraamzorgu-mam stresa,zobaczymy,co to z tego wyniknie,ale nie chcę sie denerwować,bo moze nie bedzie takzle?
Każdego dnia powtarzam sobie:"Dzisiaj jest jutrem,którego się bałam wczoraj"...