Z dnia na dzień tyle rzeczy potrafi się zmienić, przeraża mnie to trochę. Nie gadam już z teściem, wkurwił mnie strasznie. Teraz już nie jestem zła ale jest mi cholernie przykro.
Kilka dni temu wróciłam ze sklepu i usłyszałam że rozmawia z Marka siostrą o nas. Uznałam, że skoro rozmawiają o mnie to mogę sobie posłuchać :) Dowiedziałam się, że nic nie robię tylko całymi dniami siedzę na kompie, że nie radzimy sobie kompletnie, wszyscy nam muszą pomagać, finansowo, mentalnie i jak się tylko da.
No w dupę jeża.
Przynajmniej Marek się ogarnął, i to mocno. Postawiłam mu ultimatum. Albo weźmie się w garść albo wyprowadza się do drugiego pokoju, przynajmniej będę miała więcej miejsca w łóżku. No ale jest lepiej, duuuużo lepiej :) Chyba wreszcie zaczął rozumieć, że ja dla niego wszystko a on dla mnie? No właśnie...
W każdym razie postanowiliśmy wziąć ślub. Narazie tylko dla papierka, chcę żeby Marcel miał takie samo nazwisko jak ja.