Wczoraj po kłótni z bratem spałam z Kacperkiem u mojej babci. Ten człowiek mnie wykończy.Jak można mieć w sobie tyle nienawiści i tylko dlatego, że się urodziłam i nie jest jedynakiem?.. Jak wracałam to tak sypało, że poślizgnęłam się i wyrżnęłam z wózkiem, ale mój książe był opatulony i został tam gdzie był :) kochany szkrabik, nie daje mi się załamać, bo jak tylko opuszczam głowe albo kłade się na dywanie, żeby trochę odpocząć to ciągnie mnie za włosy w górę a jak mu to nic nie daje to zaczyna płakać, a tego zignorować już nie potrafie. Wczoraj tak się rozkleiłam, że chciałam się wyprowadzać do babci, a młody wziął moją twarz w rączki i mnie pocałował. Dla niego wiem, że przetrwam każdą burze... I wróciłam, bo nie dam się zgnoić.
W czwartek M, wychodzi z odwyku. Po 9 miesiącach. powiedziałam mu, że teraz musi się urodzić coś dobrego w jego życiu. Będzie mieszkał w innym mieście i nie wiem jak to będzie. Ostatni raz widział Kacpra dwa miesiące temu jak przyjechał na przepustke. Widziałam łzy w oczach jak Młody przyniósł mu jabłko, ale na ręce nie pozwolił się wziąć... Śmiało mogę powiedzieć , że co jak co i komu jak komu, ale nas Kacper uratował od stoczenia się na saaaaaaaamiuteńkie dno dna. Nie żadne leki, psychiatryki, terapie. Tylko właśnie On. Nasz Mały Książe,choć wrzeszczy jak opętany,kiedy mu coś zabiore,budzi o 5, buntuje się, jest nakręcony jak mały samochodzik i musze mieć oczy w dupie to czuję, że po raz pierwszy w życiu jestem na prawdę szczęsliwa i nie boję się tego szczęścia :)