Dziś mój tata wrócił ze szpitala. Był tam 3 dni miał operacje, gdyż miał tarczyce. U nas w rodzinie to normalne każdy ma tarczyce tak więc strachu się nie narobiło. Zanim wrócił do domu, jego ukochana, której ja i moja siostra nie lubimy (pisałam już we wcześniejszych postach) wpadła mi do pokoju i powiedziała, że powinnam się zachować jak dorosła, bo on jest zmęczony i on mi prawdy nie powie, że sie źle czuje, że on teraz potrzebuje odpoczynku, bo ja pojade do szpitala rodzić, wrócę i będę zdrowa, a on nie, bo jego boli. Stwierdziła też, że nie powinnam kłamać i oszukiwać. Wiem, że mnie prowokuje, bo z niczym nie kłamie i nie oszukuje, a to, że powiedziałam jej prawdę, że nikt jej w naszej rodzinie nie lubi to nie moja wina, ale nie musi mnie denerwować. Wiem, że jak wybuchne wkońcu trzepne ją w łeb. Gdy tata przyszedł powiedziałam mu co ona mi gadała, on poprostu machnął ręką. Zapytałam się czy to prawda, że jest ze mną nieszczery i kiedy pytam się o zdrowie to on mnie oszukuje, że wszystko jest ok. Powiedział, że zawsze mówi mi prawde. Dlaczego stale macha ręką i nic nie zrobi w tym kierunku, żeby ta zołza przestała nas od siebie oddalać.
W sierpniu minoł rok od kąd nie odzywa się do taty moja siostra. Wielokrotnie chciała go przeprosić, móc przyjechać i przytulić się do niego ale doskonale sobie zdaje sprawy, że nawet jeśli się pogodzi z nim, a zacznie kłócić z jego ukochaną to znowu nie bedą sie do siebie odzywać.
Kiedyś miałam tate ... zabierał mnie na spacery, na lody, spędzaliśmy ze sobą czas. Kiedy było mi smutno - rozmawialiśmy, zawsze mnie pocieszał. Siedze w swoim pokoju w czterech ścianach, mam ograniczony dostęp w mieszkaniu, bo jeden pokój zajmuje jej syn i nie mam tam dostępu, a do dużego pokoju tylko wtedy gdy jej nie ma w domu. Jestem samotna ... dziś cały dzień siedze w domu, a dokładnie w swoim pokoju, ona poszła więc weszłam na chwile na kompa ale tak bardzo chciałabym powiedzieć tacie, że tęsknie za tamtymi czasami kiedy rozmawialiśmy, kiedy mogłam się przytulić i kiedy przyjeżdżała moja siostra na niedzielny obiad. To wszystko znikło, prysło z dnia na dzień, wiem, że jeśli bym mu to powiedziała On i tak wybierze swoją B. bo on nie chce zostać sam, chce zeby ktos mu ugotowal i posprzatal ... nawet kosztem straty rodziny :( raz już zaproponowałam mu wyjście we dwójke na lody tak jak kiedyś. Niestety nie zgodził się. Z każdym dniem zdaje sobie sprawe, że straciłam ostatniego rodzica ... straciłam tate, bo od rodziny wybrał jędze, której nikt nie lubi. :( Przykro mi z tego powodu. Najgorzej, że mój synek bardzo żadko będzie widział dziadka, bo wyjeżdżam za granicę jak tylko urodze i zrobie małemu paszport. A robie to by on sobie żył ze swoją ukochaną jak chce i nie chce mu w tym przeszkadzać :(