Mieliśmy być w Procku 2-3 dni, a byliśmy tydzień. Mieliśmy być na oddziale czasowym, a bylismy na "normalnej" onkologii. Miał mieć cewnik w czwartek, a miał dopiero z niedzieli na poniedziałek. Przemiły personel, pielęgniarki i większość lekarzy- miód, malina. Ale spodziewałam się trochę większego porządku organizacyjnego. W końcu oddział cięższego kalibru, jeśli mogę to tak nazwać. Ktoś coś źle przeczytał, komuś się cos wydawało- jedna z pielęgniarek z uporem maniaka chciała podpiąć nas pod kroplówkę i pompę. Usg brzuszka prawidłowe, rtg klatki prawidłowe, nie widać oznak nowotworu. Jednak przed nami czekanie na katecholaminy z moczu. Dopieo wtedy okaże się, czy Niko jest zdrowy. Co 3 miesiące kontrole i badania. "Chłopiec wymaga kontroli i obserwacji". Synek był ulubieńcem studentów. Dobrze, że co nieco znam angielski, to się dowiedziałam paru rzeczy. "Nie ma innej przyczyny tego oczopląsu, poza nowotworem"- słowa jednej z onkolożek. No to czekamy dalej... Wciąż tylko czekam i czekam. Na wyniki albo rozwój objawów. Na ciepłe słowo od męża. Na jego miłość. Może na nową miłość. Może powinnam wziąć udział w zawodach na czekanie? Pewnie bym wygrała...
Komentarze
Wyświetlono: 1 - 3 z 3.
dużo zdrówka dla synka, dobrych wieści, powodzenia,trzyman kciuki!!!