Ostatnie dni były koszmarem. Nie przespane noce, koszmarne sny i widok mojego byłego stojącego z nożem nad moją kruszynką. Jutro idę do lekarza. Ostatnio pobolewał mnie brzuch... Martwię się. Nie wiem czy z dzieckiem wszystko ok... Widziałam też sie z ojcem mojego dziecka. Karol stwierdził, ze właściwie nie ma pewności czy nie spałam z kimś innym... I żebym nie udawała cierpiętnicy. Znowu wyjechał do Irlandii, tym razem na stałe. Dał mi papierek, że zrzeka się tego dziecka... Musiałam je podpisać, inaczej zniszyłby mnie i moje dziecko. Miałam te pewność już dawno, że zostałam z maleństwem sama, ale chyba gdzieś w głębi, chciałam, żeby to wszystko jeszcze się cofnęło... Sama nie wiem co mam począć. Zeszły tydzień pracowałam, ale było mi strasznie ciężko. L4 nie mogę wziąć, bo premia w pracy mnie ominie. Muszę odkładać na wyprawkę, remont pokoju... Przeraża mnie wszystko. Znowu czuję się jak kiedyś. Sama i samotna. Nie wiem czy to możliwe, ale dzisiaj czułam jakieś delikatne mrowienie w brzuszku. Czy to mogą być już ruchy dziecka? Jakoś ostatnio sobie nie radzę. Nie mam siły, bóle głowy i podbrzusza sprawiają, że czuję się ciagle zmęczona. Przytyłam na razie 2 kg... Nie weim czy to dużo czy mało w każdym razie obwód w brzuchu powiększył się o 10cm... Dużo? Nie wiem. Nic nie wiem... Chyba mam doła:( Nie ma kto mi dać kopniaka, przyjaciele się odwrócili, zrobili ze mnie puszczalską. Zastanawiam się co począć i jak to wszystko poukładać. Nie myślałam, że już na początku mojej dorosłej drogi los da mi i szczęście, ale takze masę kłód, które podłożył pod nogi. Mam takie wrażenie, że to kolejny wpis, który mówi o moim smutku. Czy przez kolejne 14 tygodni nic się nie zmieni?
Komentarze
(2008-09-01 09:22)
zgłoś nadużycie
(2008-09-01 13:28)
zgłoś nadużycie
(2008-09-17 13:59)
zgłoś nadużycie