Minęło 5 dni, a ja jestem dziś głębkiem nerwów. Wszystko, dosłownie wszystko mnie przeraża. Nie umiem znaleźć sobie miejsca w domu. Patrzę na mojego 8 miesięcznego chrześniaka i czuję... Ból. Widzę jak moja siostra ma udaną rodzinę, jak mąż dba o nią i Stasia. A ja? Dzisiaj dostałam ostateczne potwierdzenie. Przyjechali do mnie rodzice ojca dziecka. Przyjechali powęszyć, który to miesiąc, czy może da się jeszcze coś z tą ciążą zrobić. Kiedy dowiedzieli się, że dziecka już usunąć nie można zarzekli się, że nie dostane od nich złotówki. Mam liczyć na siebie, bo to "mój benkart". Nazwali mnie puszczalską, popatrzyli na konty i poszli. Zdradzili, że on siedzi w Irlandii i ma nową dziewczyne. Kazali mi mu nie zmarnować życia swoją osobą i naszym dzieckiem. Czuję się strasznie. Wiem, że to nie moja wina, wiem, że zabezpieczałam się, ale dosięgło mnie ten 1% gdzie zabezpieczenie nic nie dało. Pierwsza miłość, pierwsze zakochanie... Tak nie udane. Czy tylko ja mam takiego pecha? Cholera... Kocham Cię dziecko. I dzisiaj chcę Cię urodzić, najbardziej na świecie!
Komentarze
(2008-08-18 21:40)
zgłoś nadużycie
(2008-08-19 08:11)
zgłoś nadużycie
(2008-08-19 09:52)
zgłoś nadużycie