Witajcie dziewczyny! Jak się czujecie? Ja próbuję udawać, że jest ok, ale niestety. Przedwczoraj wróciłam ze szpitala. Miałam nagłe skurcze, brzuch niesamowicie bolał. Lekarz powiedział, że to od stresu i, że mam dużo odpoczywać. Dał mi zwolnienie na cały miesiąc, co oznacza, że moja pensja pójdzie w dół. Odkładam pieniądze tyle ile daje radę. Mój tata mnie całkowicie finansuje. Wiem, że będzie ciężko... Mam remont, powiększam pokój, żeby z Julką się zmieścić. Strasznie mi ze wszystkim źle... Boję się co dalej. Nie dokładam się ani złotówki do domu, ale wyprawka dla Julci kosztuje majątek. Fakt, wózek już mam po synku mojej siostry... Ale łóżeczko, ubranka, pieluchy? Nie chcę opciążać ojca, on też ma mase kłopotów, boryka się z samotnością, tęsknotą do mamy. Jest mi źle... I dziś boję się jak ja dam sobie radę. Kiedy byłam w szpitalu "odwiedzili" mnie rodzice Karola... Dali mi w łapę 200zł na drobne wydatki... Wyrzuciłam ich, bo stwierdzili, że mimo dziecka, którego tak chciałam teraz robię wszystko żeby stracić. Nie umiem dać sobie rady... Tylko Julka dodaje mi otuchy swoimi kopniakami. Ehhh... Czy życie nie może być trochę prostsze?
Komentarze
(2008-10-01 13:30)
zgłoś nadużycie
(2008-10-01 14:47)
zgłoś nadużycie
(2008-10-01 14:59)
zgłoś nadużycie
(2008-10-01 15:45)
zgłoś nadużycie
(2008-10-02 10:50)
zgłoś nadużycie