Już się nie mogę doczekać. Z jednej strony chciałabym mieć to wszystko za sobą, z drugiej boję sie nieznanego no i bólu...Siedze całymi dniami w domu, praca magisterska leży i czeka nie wiem na co, chyba na to aż bedzie już za późno i nie wiem co wtedy zrobię. Wszystkie kolezanki maja juz przynajmniej połowę...A ja myślę tylko o maleństwie i czekam na mojego synka. Szykuję łóżeczko, prasuję ubranka, szykuję mężowi co ma zabrac po Nas do szpitala, piorę wszystko naokoło, żeby było czysto!! Juz chyba wariuję od tego czekania. Poza tym całymi dniami czekam też na męża aż wróci o 17 z pracy:/ Czyli życie jak narazie przebiega mi na czekaniu. I tak dzień za dniem. Moze to i dobrze, przynajmniej szybciej lecą dni do porodu, ale ja czuję się juz jak potwór... Cały dzień przy komputerze, tylko jem i jem, bo co mam robić? Juz nie moge doczekać się aż zajmę się malenstwem i w koncu nie bede miala na nic czasu, tęsknię za spacerkami z malenstwem, jesli mozna nazwac tesknota coś, czego nigdy sie nie robiło jeszcze:) Bo już słoneczko na dworze:) Juz nie moge sie doczekac, kiedy zacznę sie odchudzac i pozbęde sie brzucha, ktory tak mi ciąży...