gratuluję a mała jest cudowna
Jutro miną dwa tygodnie odkąd Gabrysia jest na świecie, od tamtej chwili zmienilo się wiele, jeżeli nie wszystko...
Zaczęło się całkiem niespodziewanie- odejściem wód (myślałam, ze to zdarza się tylko w filmach). Mąż poszedł do pracy a ja obudziłam się pół godziny później z wrażeniem, ze popuściłam... w jakim ogromnym byłam błędzie, przekonałam się wówczas gdy wstałam z łózka a na podłoge wychlusły mi wody lekko zabarwione krwią i od tamtej chwili sączyły się do samego wyjścia na świat nazej córeczki.
Zadzwoniłam po męża, w miedzy czasie sprawdzilam co muszę dołożyć do torby i czy mam wszystkie dokumenty. Gdy przyjechal pomógł mi się ubrać, 3 ręczniki zabrane na drogę niewiele pomogły bo leciało ze mnie bez przerwy, schodząc z drugiego pietra do auta- byłam już cała mokra! Na IP opierniczali się i nawet usłyszałam, ze trzeba mnie zbadać bo jak nie ma rozwarcia to na ginekologię... pomyślałam sobie: debile... z 2 litry mi odpłynęły, to dziecko się udusi jak dziś nie urodzę, ale na szczęście miałam już rozwarcie na 6cm i o 9.00 byłam na porodówce... o 10.00 po prysznicu przyszły pierwsze nieregularne skurcze. Po 11 dostałam czopki na posuniecie rozwarcia i zalecono mi piłeczkę :) Po 12.30 wszystko ruszyło jak szalone, podano mi OXY i o 13.00 mmiałam już dość regularne skurcze i rozwarcie na 8cm, o 14.00 skurcze co 2 minuty i 9cm... o 14.30 zaczęły się skurcze parte, dość mocny ból i najtrudniejsze 39 minut w moim zyciu, po szótym parciu przezyłam lekkie załamanie i powiedziałam do męża, który trzymał mnie za ręke, ze nie urodzę...że nie mam sił, wówczas położna zdecydowała się mnie naciąć i chwała jej za to! Urodziłam Gabrysie 2 skurcze później.
O 15.09 na swiat przyszlo nasze dziecko, płakałam jak wół, potem zawyła malutka a jak popatrzyłam na męża to był cały umazany i płakał jak dziecko, oczywiscie odpępnił małą... i tylko słyszałam jak mówił, że jest cudowna!
Gabrysia w chwili narodzin była dość duża... 3700gram szczęścia i 57 centymetrów milości. Jak na 38tc. to sporawo....
Niewiele później urodziłam łożysko- nawet nie wiem kiedy, a gdy zabrali mi małą od piersi zaczęli mnie szyć- tylko 3 szwy ale w miedzy czaei słyszałam jak obok zaczął ktoś krzyczeć, że dziecko robi się sine, że wołac lekarza, ze podłaczyć tlen... odpłynęłam na minutę, omdlenie ze strachu... Potem był tylko niepokój i wielka przerażajaca cisza...
Małej podłaczyli tlen- podejrzewali wadę płuc, co na szczęście okazało się mylną diagnozą, po prostu za długo była w kanale rodnym i nalykała się wód i śluzu, gdy ją odłaczyli po dwóch dniach mogłam zacząc ją karmić- choć leżała zdala ode mnie w inkubatorze wołali mnie do każdego karmienia a ja w bólu szłam na sale i brałam ją na ręce doceniajac każdą chwilę. Potem przyplątała się żółtaczka i stwierdzono też nadkurczliwość lewej komory serduszka... mała byla pod lampami 6dni, aż w końcu po 11 dniach wypisano nas do domu z nadal utrzymująca się lekką żółtaczką, z zaleceniami kontrolowania serca co 2 miesiace...
Teraz jeteśmy w domku, uczymy się siebie nawzajem... Gabrysia jest spokojnym dzieckiem, dobrze je z cycka, śpi po 3-4h, prawie wcale nie płacze...
Kochamy ją całym sercem...
A tak wyglądała pierwszego dnia w domku, mając już 11 dni!
Komentarze
Wyświetlono: 11 - 12 z 12.
Słodka dziewuszka ! Wszystkiego dobrego i gratulacje !!!!!!!