Wczoraj Oliwier poszedł pierwszy raz do zerówki :) Ma wprawdzie 5 lat i jest ostatnim rocznikiem, którego jeszcze nie obowiązuje szkoła od lat 6, ale w tym roku wszedł obowiązek zerówki dla 5-latków. Staraliśmy się o indywidualne ze względu na jego astmę i częste choroby, ale nie udało się i teraz wiem, że to dobrze - ma kontakt z rówieśnikami. Chodzi do przedszkola, do którego ja chodziłam i nawet do tej samej sali :) Dostał szafkę z muchomorkiem, dumny nie pozwolił mi pomóc w przebraniu się, zaprowadziłam go na górę razem z moją mamą (takie małe odstępstwo, powinnam odpoczywać, ale odpowczywam cały czas a pierwszego dnia chciałam być z nim :) ) Oli wszedł bez problemu. Jak schodziłyśmy na dół prezczytałam jadłospis i mówię, Boże moje dziecko będzie dziś głodować, bo to taki niejadek przecież. Tzn apetyt ma, ale jest wiele rzeczy których nie je. Jako, że przedszkole jest na osiedlu moich rodziców a ja tu dziś miałam do załatwienia sprawę, wczoraj zostaliśmy na noc tak więc wczoraj moja mama przygotowała mu obiad, bo byłam przekonana, że w przedszkolu nic nie zje. Na śniadanie chleb z pastą jajeczną i tuńczykiem, na obiad ryż z jabłkiem... podwieczorem chleb z pomidorkiem więc jeszcze jeszcze jak dla niego... A tu niespodzianka. Przychodzimy po Oliwiera a on nam opowiada, że zjadł wszystko! Mówię mu, że przecież w domu nie chciał jeść ryżu z jabłkiem a on do mnie, że to najwyższy czas spróbować. A ta pasta do chleba... no ja nie wiem, jestem w szoku i dumna z mojego syna :) Dziś trochę zapłakał jak go zaprowadziłam (znowu małe odstępstwo, ale musiałam porozmawiać z Panią, wczoraj było zebranie na którym ze względu na mój stan nie mogłam być) ale to dlatego, że jak przyszliśmy dzieci już były na religii. Pani go zaprowadziła a my weszliśmy do ich sali żeby mi wytłumaczyła co było na zebraniu. W tym czasie dzieci wróciły z religii, Olinek zobaczył, że siedzę w sali podbieg ł przytulił się i trochę popłakusiał. Ale tylko trochę. I tak jestem z niego bardzo dumna. I to ja się bardziej stresowałam jak on. Ba, Oli się wogóle nie stresował, cieszył się, że będzie chodził do przedszkola a ja się stresowałam, jak to będzie :) Tak to chyba już jest - zazwyczaj to mamy bardziej się stresują od dzieci :)