Zaczęłam 36 tydzień ciąży. Od kilku dni regularnie oraz z przerwami strasznie twardnieje mi brzuch. Przez problemy z ciśnieniem miałam częstsze wizyty w szpitalu, gdzie położne dotykały i badały mojego brzuszka a następnie osłuchiwały małego i mówiły, że są to skurcze Braxtona Hicxsa, które w tym tygodniu mogą trwać dłużej i pojawiać się częściej zwłaszcza po wysiłku - którego chcąc nie chcą przez nie bliską drogę do szpitala autobusami troszkę miałam.
W zeszłą środę 15go miałam USG gdzie wyszło poza lekko podwyższonym AFI, że z maluszkiem i łożyskiem wszystko jest dobrze i za 3 tygodnie mam ostatnie USG.
Martwi mnie tylko to że maluszek również jakby zmienił aktywność. Jest aktywny inaczej, kiedyś przynajmniej jakieś określone pory miał a teraz ciężko to stwierdzić, do tego jednego dnia potrafi szaleć, że nei da mi spać drugiego poruszy się nawet 3-4 razy i tak w kratkę. Dziś się denerwuję bo nie wiem co robić, ale od rana poruszał się jakby wcale. Zupełnie tak jakby były to pierwsze jego ruchy w formie puknięć i ze 2/3 lekko mocniejsze. Cały dzień leżę zjadam dziwne rzeczy na pobudzenie a on jakby się obraził i JEŚLI coś zrobi to chwilowo i zupełnie niezapowiedzianie na moment, nawet nie odkopuje jak uciskam brzuch a najdziwniejsze jest to, że może jeszcze dziś lub jutro zacząć wywijać koziołki lub pobyć w ciszy i potem zacząć.
Zauwazyłam też od kilku dni nadmiar śluzu na majtkach. Wystarczy, że siedzę i zmienię pozycję i czuję jak on troszke ze mnie wypłynie. Jest czysty/biały ale przez to, że cholernie gęsty i jest go dość sporo wygląda dziwnie, ale nie śmierdzi.
Mój brzuch też zmienił kształt tak jakby przypominając po raz setny, że nikt mi nie wierzy, że jestem w 36 tygodniu bo jest takim malutkim brzuchem jak leżę on jest jeszcze mniejszy i mięciutki... wyglądam po prostu jak mały grubasek po obiadku, ale kiedy wstaję zaczyna twardnieć. Położne powiedziały mi, że może po prostu się obniżać stąd od kilku dni towarzyszyły mi bóle jak przy miesiączce.
Poza tym ogólnie czuję się dobrze, powiem szczerze, że nie wiem co robić zachować spokój czy pędzić do szpitala... Nie ukrywam, że droga do szpitala bywa męcząca bo jest to autobusem ok godzinka w jedną stronę, jeszcze troszkę na przystanek trzeba dojść i z przystanku do szpitala dlatego może położne miały rację, że przez ewentualne zmęczenie.
Do wszystkiego dochodzi to, że od pewnego już czasu mam ogólnie problemy z jedzeniem, tzn jestem głodna, ale na nic nie mam ochoty. Momentalnie czuje się pełna, na niektóre rzeczy robi mi się wręcz niedobrze. Z drugiej strony panicznie boje się, że małemu coś się stało, choć wczoraj przy osłuchiwaniu go, wszystko było w porządku. Nie wiem czy to na prawdę normalne a ja panikuję, czy jednak powinnam znów wybrać się w tournee do szpitala?
2014-01-21 15:05 (edytowano 2014-01-21 15:17)
|
TAGI
Brak tagów, bądź pierwsza!