Nie potrafię się cieszyć z tego co mam,choć mam bardzo wiele,dziecko,męża i kochającą rodzinę.Mam gdzie mieszkać,niczego mi nie brakuje...prócz szczęścia,może za dużo od życia wymagam a raczej na pewno,wszystkim się martwię,zawsze w życiu do wszystkiego dochodziłam sama,choć miałam zamożnych rodziców,to nigdy nie byłam szczęśliwa,choć moje dziecinstwo wspominam cudownie.
Wszyscy jak mają problemy to zwracają się do mnie,tata mówi że tylko na mnie może liczyć w tym domu,że tylko ja Go nie zostawiłam sama z problemem,mój tata stracił pracę której oddał się bez reszty,pracował we wszystkie święta i niedziele,a jak był w domu to ciągle pod telefonem,stracił pracę po ponad 30 latach,gdzie pracował tyle w jednej firmie i w jednej branży,wszyscy teraz odwrócili się od niego,nie ma żadnych ,,przyjaciół" mama jest oschła,nie chce go przytulić czy pocałować:(,dzisiaj napisał mi że nie wytrzymuje już psychicznie,żebym mu pomogła,a wczoraj byłam dla Niego okropna,mam straszne wyrzuty sumienia,nie wiem jak mu pomóc,mówił mi że całe szczęście że ma wnusie,że ma dla kogo żyć,ale boje się że popadnie w jakiś nałóg.Mój tata zawsze ciężko pracował,teraz jak jest w domu(czasami) to ciągle musi coś robić,chodzi ze szmatką i czyści ten sam przedmiot 5 razy.Dzisiaj z wtorku na środę koleżanka napisała do mnie o 4 nad ranem że już nie wytrzymuje,że jestem jedyną osobą która to wszystko wie i tą jedyną osobą zostanę.Ona od kilku lat leczy się na depresję,boje się że nie będę mogła Jej pomóc,brat kiedyś przeżył ale to strasznie rozstanie z byłą dziewczyną,nigdy naprawdę nigdy nie widziałam i nie czułam by ktoś kogoś tak kochał,płakał jak małe dziecko,był wrakiem człowieka dosłownie schudł 35 km w miesiąc,od 4 miesięcy ma dziewczynę widzę że się stara i to aż za bardzo,skaka cały czas nad Nią,traktuje Ją lepiej niż księżniczkę,jak ma problemy to oczywiście tylko mi o tym powie,a gdzie w tym wszystkim ja ?? zbyt wiele jak dla mnie,nie radzę sobie,mam ochotę się zabić ale przecież nie osierocę dziecka,potrzebowałabym chociaż jeden dzien dla siebie,ale wiem że ciągle bym myślała o małej,jeszcze mąż czasami mnie dobija w sylwka po raz pierwszy od dwóch lat,byłam pijana,a On że ze mnie chlejuska i że się do mnie nie odzywa, a jak On pije przynajmniej raz na tydzien to dla niego to normalne,wiem że mnie kocha bo nie jeden raz był przy mnie,wiem że jesteśmy dla Niego wszystkim,chciałabym zmienić świat i ludzi,chciałabym dostatecznego szczęścia dla mojej rodziny.
A Wy potraficie,cieszyć się swoim szczęściem?
Odpowiedzi
Wracając do tematu...
Twój tata czy koleżanka potrzebuja sie wyżalić,pogadać,akurat \"spadło\"to na Ciebie,pogadaj z nimi a na pewno zrobi im sie lepiej.
W weekend zrób sobie dzien wolny,córcią niech sie zajmie tato a Ty idz na zakupy,do kosmetyczki,masaż,zebys odpoczela psychicznie.
Ja tez mogłabym narzekac,jestem z synem 24 na dobe 7 dni w tyg.Teraz ząbkuje,tej nocy ok 3 rano godzine go nosiłam,bo spac nie chcial.Mąż spał,wiadomo rano praca.Czasem jest mi cięzko i tego nie ukrywam.Jestem silna psychicznie,ale i mnie czasem brak sił przychodzi,kiedy cały dzien slysze marudzenie i nie wiem jak pomóc synkowi.Jak tylko przychodzi weekend robię to co Ci poleciłam lub mąż zajmuje sie synem a ja odpoczywam w zaciszu domowym:)) Pomimo tego ze jestem zdana tylko na siebie bo rodzina daleko,mąż ciągle pracuje jestem SZCZĘŚLIWA.Mąż mi dużo pomaga jak tylko ma wolne,bez niego byłoby okropnie i dużo ciężej.