Ech..., nie prowadzę bloga, więc tutaj- Jak to było u Was?
Ja, co prawda, odciągnęłam sobie powrót do pracy jak tylko mogłam i wracam teraz na dniach, ale właśnie...
dziś po raz pierwszy moje dziecko jest w klubiku- na całe (o zgrozo!) pięć godzin ze spankiem i jedzonkiem... A ja szaleje i czas mi się dłużny jak nie wiem. Mam się zabierać za obiad, a siedzę i myślę i płakać mi się chce.
Specjalnie oddałam Go te parę dni wcześniej, bo jak pomyślę, że miałabym teraz siedzieć w pracy to chyba nic bym tam nie zrobiła...
A jakie były Wasze początki zostawiania dziecka czy to z babcią (u nas taka możliwość w ogóle odpada), opiekunką czy w żłobku/ klubiku?
Pomijam kwestie racji bytu żłobków i klubików, bo to wiadomo osobny temat.
Odpowiedzi
Nigdy nie było mi łatwo rozstawać się z dzieckiem, ciągle mam poczucie winy z tego powodu, zwłaszcza jak np. po całym dniu w pracy muszę jeszcze zrobić zakupy, coś załatwić i wracam po 20tej do domu a mały już śpi. Staram się wykorzystać każdą spędzaną z nim chwilę na maxa i całkowicie zrezygnowałam z życia towarzyskiego. Za żadne skarby świata mąż mnie nie wyciągnie teraz do kina albo do knajpy bo chcę być blisko syna jak najczęściej.
Zanim jednak wróciłam do pracy byłam z nim sama w domu 24h. Również nie było mi łatwo. Brakowało mi pracy, znajomych i oderwania się choć na chwilę od domowych obowiązków.
Także wniosek taki że ja chyba nigdy nie będę do końca szczęśliwa bo tak źle i tak niedobrze..... ech..