ja myślę, ze nie ma płaczu bez przyczyny, tylko nie zawsze my tą przyczynę potrafimy odgadnąć. a jak nie wiemy, o co dziecku chodzi, to nie potrafimy mu odpowiednio pomóc, i płacz się nasila. im dziecko jest starsze, tym bardziej je znamy i potrafimy zrozumieć.
dziecko płaczem sygnalizuje nam, ze coś jest nie tak, no bo przecież nam nie powie. że ma mokro, albo zimno, albo chce do mamy, albo mu się nudzi, albo jest za głośno, albo jest zmęczone i nie może zasnąć, albo je coś boli, albo ktoś zabrał mu ulubioną zabawkę, albo normalnie o tej porze była drzemka, a tu jesteśmy na dworze i zasnąć jakoś ciężko, albo po prostu chce sobie ponarzekać trochę na los ;)
niektóre dzieci są bardziej płaczliwe z natury, po prostu nawet niewielki nieprzyjemny bodziec może wywołać reakcję płaczu. myślę, ze to kwestia temperamentu, dziedziczenia, a może tego, jaki klimat dziecko miało w brzuszku.
wyobraź sobie, że przychodzi do Ciebie gość i mówi, że chętnie napiłby się herbaty. a ty mu dajesz jeść. potem on mówi, ze nie, że chce mu się pić, a ty znowu podsuwasz mu jedzenie. on mówi, ze chce do wc, a ty go przytulasz. z dziećmi jest podobnie, trzeba nauczyć się je słuchać.
dla mnie najtrudniejsze były pierwsze momenty z dzieckiem, kiedy nie wiedziałam dlaczego płacze. potem okazało się, ze to kolka, ale bałam się, ze może tym razem nie płacze z powodu kolki, tylko innego, a ja nie wiem co robić. z czasem coraz lepiej się udawało rozpoznawać te rodzaje płaczu...
potem jak dzieci są starsze i dochodzi płacz ze złości, z tego, że ono coś chce, a my nie pozwalamy. i zaczyna się wymuszanie płaczem. wtedy jest ważne wychowanie, w sensie jak my na ten płacz będziemy reagować, czy ustępować, czy nie. myślę, ze dużo zależy od tego, jak reagujemy na dziecka płacz. jeśli mówimy, ze ma przestać płakać, że nic się takiego nie stało - to pokazujemy mu, że MY wiemy lepiej, co MU jest, i co on czuje. i to, ze dla nas to nie dramat, ze miś się gdzieś zapodział, dla dziecka to może być ciężkie przeżycie. na pewno nie fajnie nam jest, kiedy my płaczemy, a ktoś mówi - no co ty, przecież to nic takiego, o co beczysz.
albo druga sytuacja, jak dziecko płacze a my próbujemy je rozśmieszyć. jak ja bym płakała z ważnego powodu, a ktoś by mi wtedy stroił smieszne miny, to bym go rąbnęła między oczy ;)
bo to powoduje, ze dzieci czują się ignorowane, ze ich uczucia są nieważne, potem przestają rozumieć to, co czują,a przecież kto jak nie my ma im tłumaczyć, co się z nimi dzieje. no a potem zaczynają tłumić emocje. po latach potem matka się dziwi, ze nie ma z dzieckiem kontaktu, że dziecko nie zwierza się jej, u niej nie szuka pomocy.
Idealnie to ujełaś. U mnie było podobnie. Mala ryczała bo nie potrafiłam odgadnąc jej potrzeb. Teraz już lepiej się rozumiemy, ale ciągle jeszcze zdażaja się gafy.