Od jakiegos czasu maly nie zachowywal sie jak zwykle... wczoraj musialam caly dzien przy nim siedziec od tego samego czasu strasznie wariowal przy cycku plakal wpadal w szal. Podjelam kroki wspomagajace moja laktacje nic nie pomoglo wczoraj wieczorem nie wyrobilam i dalam mu bebilon 1 wypil zasnol spal jak kiedys... z drugiego cycka postanowilam odciagnac zeby wiedziec czy faktycznie to brak mleka czy jego fochy... mleka mialam pol kieliszka... no i niestety bede zmuszona przejsc na mleko. Ale jak to zrobic zdrowo i z rozsadkiem. Dokarmiac go tym mlekiem jak tak to kiedy? czy od razu przejsc na bebilon? cyz nie wiem łaczyc to i to? nie chce zeby maly mial jakies rewolucje w zoladku...
Odpowiedzi
Po prostu najlepsza odciagarka to dziecko.
No ale niewazne. Nie bede Cie przekonywac na sile, abys zostala przy cycu.
Masz dwie mozliwosci:
* karmienie mieszane,
* przejscie na butle i modyfikowane.
- Jezeli rozstrzygniesz sie na pierwsza mozliwosc to mozesz robic to tak... najpierw podajesz cyca, potem butle z modyfikowanym. Przed spaniem np. butla. Zreszta mozna to robic na rozne sposoby. To tylko jeden z mozliwych.
- Jezeli rozstrzygniesz sie przejsc calkowicie na butle... mozesz to robic stopniowo... Raz na kilka dni zamieniajac jeden posilek cycowy butla z mm.
W sumie takie stopniowe przechodzenie na butle jest lagodniejsze i dla dziecka i matczynych piersi (produkcja mleka redukuje sie stopniowo).
Chyba, ze dziecie nie akceptuje i cyca i butli (choc u Ciebie jednak chyba akceptuje :)) to wtedy lepsze jest nagle odstawienie od piersi i natychmiastowe przejscie na butle...
Ale to juz takie ostre rozwiazanie.
Np. najmlodsza to, jak ja przystawilam do cyca to sie rzucala do tylu, machala rekoma, robila czerwona na paszczy...
Pomagalo... zawiniecie w kocyk... i chwile sie pomiotala i w koncu skupiala na jedzeniu.
Jest taka faza, ktora nazywa sie "faza klotni z piersia" (nie wiem, czy po polsku nazywa sie to identycznie i czy w ogole w j. polskim istnieje takowe pojecie).
Jest to faza, gdy dziecko zaczyna pojmowac, ze piers jest odrebna od jego ciala czescia, nalezaca nie do niego a do matki, ktora w kazdej chwili moze ja zabrac, gdy tego zechce.
To powoduje takie male bunty i niejako klotnie dziecka z piersia wlasnie. Dzieci wtedy takie sa, ze przy piersi buntuja sie, dra, rzucaja, odstawiaja rebelie.
Fakt jest tez taki, ze jest to stresujace i kobieta od razu mysli... O Boze! dziecie sie nie najada... A tak wcale nie musi byc.
Piers miekka nie oznacza, ze nie ma w nim mleka... Oznacza tylko, ze popyt dostosowal sie do podazy. Piers twarda i duza to znak, ze masz nadwyzke pokarmu. Z czasem, jak dziecie dluzej pije... reguluje sie to.
Te dni, podczas ktorych dziecie sie "nie najada" to dni, na ktore przypadaja skoki rozwojowe. Ten okres czasu nazywa sie z ang. Clusterfeeding.
Wyobraz sobie, ze np. dziecie za kazdym razem pilo 100 ml. Nalge uroslo i ma potrzebe na 150 ml. Twoje piersi musza sie do tego dostosowac i zaczac produkowac wieksza ilosc pokarmu.
To nie znaczy, ze masz go malo. To znaczy tylko, ze potrzebujesz go (dziecko potrzebuje) wiecej. Dlatego dziecie chce byc czesciej przy piersi. Czeste przystawianie napedza produkcje.
Jezeli to wszystko (plus to, ze dzieci po prostu maja takie zolzowate fazy) wezmiesz pod uwage... no to mysle, ze nie ma sie czym stresowac. Chociaz wiem, ze te dni sa meczace... ale wiem rowniez, ze to tylko przejsciowka.
Jednak, jak juz pisalam. Nie namawiam Cie do karmienia na sile. Jedynie twierdze, ze to nie katastrofa, co opisujesz.