No i rzeczywiście najlepiej iść samemu do pracy, nie mogłabym być uzależniona finansowo i żeby mnie jeszcze szantażował że to on zarabia...grrr :/
Maż od kwietnia ma jakis ważny projekt w pracy... nadgodziny, praca w domu, czasami praca w weekendy....a czasami piwko po z kolegami. No bo sie odstresowac muszą. Jestem wyrozumiala, pozwalam, poświęcam się. Siedzę z dziecmi w domu, caly czas ja... nawet jak jest w domu to szczyt jego obowiazków to wynieść śmieci i skosic trawę.
Wszystko rozumiem, przynajmniej sie staram , ale zaczyna mnie jedno wkurzac. Wieczne darcie mordy na dzieci. O gówno. Bo w kałuże wejdzie, bo za bardzo drepcze trawę.... i to wieczne oczekiwanie wdziecznosci od dzieci. 5 latka i 2 latka. I glupie zarty, ze niby tylko on zarabia a my wydajemy.
Nie mowcie mi zebym porozmawiala, bo rozmawiam. Pomoże na chwile. Nie mówcie, że ma ciężko w pracy, bo ja od pół roku nie miałam godziny ciszy i spokoju. Rzucilabym to wszystko w cholere i poszla w dal, ale dzieci mi szkoda. Marzylo mi sie 3, ale jakos chyba podziekuje. Po co:/
Czekam jeszcze, żeby młodszy poszedł do przedszkola. Pójdę do pracy, uniezaleznie sie. Bedzie czym wojowac.
Bleh...
Ale sie wyzaliłam, ale kto mnie lepiej zrozumie:(
Odpowiedzi
No i rzeczywiście najlepiej iść samemu do pracy, nie mogłabym być uzależniona finansowo i żeby mnie jeszcze szantażował że to on zarabia...grrr :/
I tez czekam na przyszly rok jak mlodszy pojdzie do przedszkola i poznam nowych ludzi bede miala swoja zarobiona kase itp itd.
Brak mi cierpliwosci, wyrozumialosci. Chociaz przez ostatnie dni tyle negatywnych rzeczy wydarzylo sie w rodzinie ze staram sie cieszyc kazda chwila. Cieszyc sie ze mam zdrowe dzieci bo to ze sa takimi lobuzami to jeden z objawow ich zdrowia. Patrze jak wariuja ciapia sie blocie albo czym tam jeszcze i staram sie tym cieszyc.
No i rzeczywiście najlepiej iść samemu do pracy, nie mogłabym być uzależniona finansowo i żeby mnie jeszcze szantażował że to on zarabia...grrr :/