Ja kocham sowją mamę, jest wspaniała, chciałabym być taką żoną i matką jak moja mama. Nigdy w życiu nie odczulam braku jej miłości ani tego że jej rady mogłyby być niepotrzebne. Moja mama nigdy nie była nadopiekuncza, nie całowała nas w kazde skaleczenie i otarcie, była i jest po prostu dobra i sprawiedliwa, dbała zawsze o to żebyśmy byli zdrowi, najedzeni, szczęśliwi, jak trzeba było to dostaliśmy karę. Żyłyśmy raczej jak kolezanki, mogłam i nadal mogę jej o wszystkim powiedzieć, chcę jej o wszystkim mówić, ona zawsze mnie wysłucha. I wcale nie czekam na jej rady, bo ona się z nimi w ogóle nie narzuca, stara się raczej nie wtrącać, wie że wychowała mnie tak że sama podejmuję decyzje najlepsze dla mnie.
Jak urodziłam dziecko oczywiscie przyjechała do szpitala 120km obejrzeć wnuczkę, była szczęśliwa, a później zadzwoniła po 3 dniach zapytac jak sie czujemy i powiedziała mi że nie będzie mi się narzucać bo jej też nikt na silę nie doradzał i tak było najlepiej, po prostu jak potrzebuję o cos zapytac to mam dzwonić. Taki mamy układ i jest najwspanialszy. Mama się nie wtrąca, a ja jak mam jakies pytanie to dzwonię i pytam, zawsze moge na niej polegac. Ona wie że ją kocham ja wiem że ona kocha mnie.
Jedyne czego żałuję to ze bylam dla niej okropna jak byłam nastolatką, niezle awanturki jej urządzałam o to ze nie będę sprzątac albo chcę jakiś drogi ciuch, teraz mi wstyd, rodzice nie mieli pieniędzy a ja mialam ogromne wymagania, i tak większość z nich spelaniali, nie myślałam w ogole o tym że mój brat i siostra też mają potrzeby, dla mnie liczyłam się tylko ja, głupia nastolatka. Na szczęście butn okresu dohrzewania mam za sobą, ale zarazem i przed sobą bo sama mam córkę :)