2013-03-05 17:04 
        |
         
        
        
    http://www.gloswielkopolski.pl/artykul/774553,wizyta-policji-przemienila-zycie-w-koszmar-ta-co-dziecko,id,t.html
            
        
TAGI
            
                                Brak tagów, bądź pierwsza!
                
                    
                                    
        Odpowiedzi
				
    
    
Ja miałam taką sytuację, siedzę sobie z moją ok miesięczną córką, nagle dzwonek do drzwi, mama poszła otworzyc i słysze rozmowę ----Pani ****
-Tak
-Szukamy Pani *** która niedawno urodziła dziecko
-To moja córka proszę
JAkie było moje zdziwienie, kiedy wpada policja !!
Pytam o co chodzi, a on do mnie, że sprawdzają czy w domu jest dziecko i ze mam im akt urodzenia pokazac i swoje dokumenty..
Tyle, że ja głupia nie jestem i pytam czy nakaz mają, o co chodzi w ogóle..
Od razu się zmieniła gadka i ton rozmowy....
Okazało sie ze jakas kobieta która rodziła w tym samym szpitalu co ja w ten sam dzien, urodziła dziewczynkę i porzuciła ją gdzies na klatce schodowej...
Powiedziałam tylko ze widzą dziecko i zeby spadali..
A cały pobyt w moim domu jełopy stali na podwórku na światłach migających jakby conajmniej na jakąs interwencje przyjechali:/
				
    
    
JA nie moge:/ 
Ja miałam taką sytuację, siedzę sobie z moją ok miesięczną córką, nagle dzwonek do drzwi, mama poszła otworzyc i słysze rozmowę ----Pani ****
-Tak
-Szukamy Pani *** która niedawno urodziła dziecko
-To moja córka proszę
JAkie było moje zdziwienie, kiedy wpada policja !!
Pytam o co chodzi, a on do mnie, że sprawdzają czy w domu jest dziecko i ze mam im akt urodzenia pokazac i swoje dokumenty..
Tyle, że ja głupia nie jestem i pytam czy nakaz mają, o co chodzi w ogóle..
Od razu się zmieniła gadka i ton rozmowy....
Okazało sie ze jakas kobieta która rodziła w tym samym szpitalu co ja w ten sam dzien, urodziła dziewczynkę i porzuciła ją gdzies na klatce schodowej...
Powiedziałam tylko ze widzą dziecko i zeby spadali..
A cały pobyt w moim domu jełopy stali na podwórku na światłach migających jakby conajmniej na jakąs interwencje przyjechali:/
O tym mówiłam - nie ma nakazu do widzenia. :) 
				
				
									
    
    
Ja miałam taką sytuację, siedzę sobie z moją ok miesięczną córką, nagle dzwonek do drzwi, mama poszła otworzyc i słysze rozmowę ----Pani ****
-Tak
-Szukamy Pani *** która niedawno urodziła dziecko
-To moja córka proszę
JAkie było moje zdziwienie, kiedy wpada policja !!
Pytam o co chodzi, a on do mnie, że sprawdzają czy w domu jest dziecko i ze mam im akt urodzenia pokazac i swoje dokumenty..
Tyle, że ja głupia nie jestem i pytam czy nakaz mają, o co chodzi w ogóle..
Od razu się zmieniła gadka i ton rozmowy....
Okazało sie ze jakas kobieta która rodziła w tym samym szpitalu co ja w ten sam dzien, urodziła dziewczynkę i porzuciła ją gdzies na klatce schodowej...
Powiedziałam tylko ze widzą dziecko i zeby spadali..
A cały pobyt w moim domu jełopy stali na podwórku na światłach migających jakby conajmniej na jakąs interwencje przyjechali:/
            

            
            
            
